-,,[...]Zmiłuj się nade mną, Panie, bo jestem w ucisku. Od smutku słabnie me oko, a także moja siła i wnętrzności. Bo zgryzota trawi me życie, a wzdychanie - moje lata. Siłę moją zachwiał ucisk i kości moje osłabły. Stałem się znakiem hańby dla wszystkich [...]''*. - urywam czytany tekst w chwili, kiedy umysł płata mi figla. Zdawało mi się, że Emma poruszyła dłonią podczas mego czytania, ale to tylko omamy. Lekarze uprzedzali, że może nam się wydawać, że dziewczyna spróbuje się z nami skontaktować przez mało zauważalne gesty, ale tak jak podkreślił to na początku, tak też ponowił to na końcu; to tylko nam się wydaje. To przez to, że tęsknimy, że brakuje jej nam.. - czysta prawda.
Odkładam biblie na małą szafeczkę, przy łóżku szpitalnym. Odkąd dowiedziałem się o bestialskiej przykrości jaka spotkała dziewczynę, z niewiadomym tchnieniem w sercu zacząłem czytać psalmy, będąc blisko niej. Nie wiem co mną kieruję, kiedy biorę do ręki Pismo Święte i odczytuję pieśni Dawida. Słyszę po prostu głos takiego wewnętrznego ducha - mówi, że teksty ostatnimi czasy przeze mnie czytane, mogą uchronić od zguby mnie oraz Emme. Wierzę w to jak głupi, ale bądźmy racjonalistami - takie cuda się nie zdarzają. List do Koryntian Świętego Pawła mówi, że trwają wiara, nadzieja oraz miłość, ale to nie wiara jest największa, ale miłość. Ale czy miłością można leczyć?
-Christian, nie możesz być tu cały czas. Emma musi odpoczywać.
-Słyszysz to co mówisz, Nicole? Ona śpi, cały czas i ty mi mówisz, że musi odpoczywać? - pytam z kpiącym uśmiechem. - To są brednie. Istne, pieprzone brednie. Nie powinna teraz spać. Nie powinna być w tym powalonym szpitalu. To nasza wina, rozumiesz to? To przez nas walczy teraz o życie. Zostawiliśmy ją. - głos słabnie, a zarazem załamuje się. Zdecydowanie za często pozwalam na to, by uczucia słabe kontrolowały mnie. To musi się skończyć. Muszę walczyć ze słabością.
Najgorsze zawsze następuje wtedy, kiedy nie jesteśmy na to przygotowani. Myślimy, że jest fatalnie i pogorszyć się już nie może, ale zawsze może. Zło nigdy nie ustanie - przykre niespodzianki będą czyhać na każdym możliwym kroku. Tak jest i teraz. Maszyna ukazująca pracę serca blondynki, wydaje z siebie ciągły pisk, ale ja nie potrafię zareagować. Nie umiem - słabo. Jedyne co mogę zrobić to uporczywie wpatrywać się w kobiece ciało, które tak pożądam,a z którego uchodzi dusza. Lekarze wbiegają do beżowej sali, przyjaciele szarpią mnie, każą opuścić pomieszczenie, ale wszelaki kontakt ze mną jest niemożliwy. Ona słabnie, jej serce przestaje bić. Ale ona nie umrze. Nie może. Nie pozwalam!
Nie zauważam nawet kiedy zamiast w sali, znajduję się przed nią, oparty czołem o przeszklony element ściany beżowej sali. Dobra, wygrałeś. Słyszysz to demonie, władco Hadesu? Zrobiłeś wszystko, by mnie pogrążyć - udało Ci się to. Ciesz się z utrapionej duszy grzesznika, póki masz do tego okazję - bo obiecuję: to ja będę się cieszył jako ostatni. Bitwę może i wygrałeś, ale wojna będzie należeć do mnie. Nawet, jeśli mi ją odbierzesz - pomszczę Emme. Pomszczę dziewczyną, którą..
-Tak bardzo Cię kocham. - cichy szept staje się kluczem. Z mych ust wypada para, która uderza o szybę. Palcem przejeżdżam po zaparowanym fragmencie szkła. Bez niepotrzebnych myśli, kreślę wzór - pragnę by Emma go zauważyła, ale czy aby na pewno powinienem tego chcieć? Dobra, Christian - to nie ma sensu. Przegrałeś, pogódź się z tym. Wojna już dobiegła końca, bo bitwa zakończyła się w chwili rozpoczęcia nowego roku. Miłość pisana nam nie jest. Pozostaje tylko szczera przyjaźń..
Wnętrzem dłoni ścieram symbol serca na szkle i .. odchodzę. Nic innego mi nie pozostaje. Trudno. Emmy już nie odzyskam - muszę nauczyć się z tym żyć.
-Christian, nie możesz być tu cały czas. Emma musi odpoczywać.
-Słyszysz to co mówisz, Nicole? Ona śpi, cały czas i ty mi mówisz, że musi odpoczywać? - pytam z kpiącym uśmiechem. - To są brednie. Istne, pieprzone brednie. Nie powinna teraz spać. Nie powinna być w tym powalonym szpitalu. To nasza wina, rozumiesz to? To przez nas walczy teraz o życie. Zostawiliśmy ją. - głos słabnie, a zarazem załamuje się. Zdecydowanie za często pozwalam na to, by uczucia słabe kontrolowały mnie. To musi się skończyć. Muszę walczyć ze słabością.
Najgorsze zawsze następuje wtedy, kiedy nie jesteśmy na to przygotowani. Myślimy, że jest fatalnie i pogorszyć się już nie może, ale zawsze może. Zło nigdy nie ustanie - przykre niespodzianki będą czyhać na każdym możliwym kroku. Tak jest i teraz. Maszyna ukazująca pracę serca blondynki, wydaje z siebie ciągły pisk, ale ja nie potrafię zareagować. Nie umiem - słabo. Jedyne co mogę zrobić to uporczywie wpatrywać się w kobiece ciało, które tak pożądam,a z którego uchodzi dusza. Lekarze wbiegają do beżowej sali, przyjaciele szarpią mnie, każą opuścić pomieszczenie, ale wszelaki kontakt ze mną jest niemożliwy. Ona słabnie, jej serce przestaje bić. Ale ona nie umrze. Nie może. Nie pozwalam!
Nie zauważam nawet kiedy zamiast w sali, znajduję się przed nią, oparty czołem o przeszklony element ściany beżowej sali. Dobra, wygrałeś. Słyszysz to demonie, władco Hadesu? Zrobiłeś wszystko, by mnie pogrążyć - udało Ci się to. Ciesz się z utrapionej duszy grzesznika, póki masz do tego okazję - bo obiecuję: to ja będę się cieszył jako ostatni. Bitwę może i wygrałeś, ale wojna będzie należeć do mnie. Nawet, jeśli mi ją odbierzesz - pomszczę Emme. Pomszczę dziewczyną, którą..
-Tak bardzo Cię kocham. - cichy szept staje się kluczem. Z mych ust wypada para, która uderza o szybę. Palcem przejeżdżam po zaparowanym fragmencie szkła. Bez niepotrzebnych myśli, kreślę wzór - pragnę by Emma go zauważyła, ale czy aby na pewno powinienem tego chcieć? Dobra, Christian - to nie ma sensu. Przegrałeś, pogódź się z tym. Wojna już dobiegła końca, bo bitwa zakończyła się w chwili rozpoczęcia nowego roku. Miłość pisana nam nie jest. Pozostaje tylko szczera przyjaźń..
Wnętrzem dłoni ścieram symbol serca na szkle i .. odchodzę. Nic innego mi nie pozostaje. Trudno. Emmy już nie odzyskam - muszę nauczyć się z tym żyć.
***
Nikt nie powiedział, że muszę się tego nauczyć od razu. Na naukę zawsze znajdzie się czas. Mogę ją rozpocząć jutro, za tydzień, miesiąc, a nawet dekadę. Teraz powinienem poświęcać się temu co sprawia mi radość. Wraca dawny Christian. Jedna i stała dziewczyna mnie zgubi. Jestem młody, więc mam brawo żyć, szaleć, bawić się. Ferrari to odebrano, ale ja nią nie jestem, więc obawiać się niczego nie powinienem. Zaczynam na nowo - zaczynam przeszłością. Jestem piłkarzem. Jestem piosenkarzem. Jestem bożyszczem wielu dziewczyn. Odciągnięto mnie od tych wszystkich piękności, po to by stoczyć walkę bezsensowną. Nie było warto. Cofając czas nie powtórzyłbym tego błędu. Zbyt wiele przekazów mnie dosięgło, ale dopóki ich nie zrozumiem nie ruszę z miejsca. Gdybym tylko mógł omijałbym wszystko szerokim łukiem. Może ktoś powinien mi pomóc. No bo kurcze - jest jeszcze sens walczyć? No właśnie. Sens zagubił się po drodze tego całego, feralnego przedstawienia.
Znudzony kopię mały kamyk. Był taki samotny.. a teraz jest w dodatku sfaulowany. Jakie to życie jest ciekawe - nawet kamienie cierpią. Parsknięcie naśmiewające się z moich jakże wielkich przemyśleń. Czasami to brakuje mi nawet słów, by opisać siebie samego. Znużony kładę się na ławce. Dłonie splatam na torsie. Przechodzący obok mnie patrzą na to z odrazą, no tak, przecież napity w trupa nastolatek to żadna nowość. Zapił się, odpocznie - to wstanie. Szkoda tylko, że nawet gram etanolu nie płynie w krwiobiegu. W końcu nade mną staje człowiek, który swoim spóźnieniem jedynie mnie dobił. Nawet w tak poważnej sytuacji nie może zakopać toporu wojennego.
-Więc czego chcesz ode mnie? - arogancja i ignorancja aż kłują. Nadal jest strasznie oziębły w stosunku do mnie. Na przeciw pozorom - to rani.
-Potrzebuję pomocy.
-W związku z..?
-Chodzi o.. Emme.
-Dobra, kocha Ciebie, nie mnie. Chcesz mnie jeszcze bardziej dołować? Bo jak na razie świetnie Ci idzie.
-Dobrze wiesz, co teraz wszyscy z jej otoczenia przechodzą. Tym bardziej, że ona..
-Czego ode mnie oczekujesz? Że wesprę Cię w tym wszystkim? A ty myślisz, że co ja przechodzę, że kim niby jestem, by teraz nieść Ci pocieszenie.
-Jesteś moim pieprzonym bratem, czy tego chcesz czy nie.. Więc proszę o pomoc Ciebie - mojego brata. Choć ten jeden, jedyny raz, bądź mi przyjacielem - nie wrogiem.
***
-Więc czego chcesz ode mnie? - arogancja i ignorancja aż kłują. Nadal jest strasznie oziębły w stosunku do mnie. Na przeciw pozorom - to rani.
-Potrzebuję pomocy.
-W związku z..?
-Chodzi o.. Emme.
-Dobra, kocha Ciebie, nie mnie. Chcesz mnie jeszcze bardziej dołować? Bo jak na razie świetnie Ci idzie.
-Dobrze wiesz, co teraz wszyscy z jej otoczenia przechodzą. Tym bardziej, że ona..
-Czego ode mnie oczekujesz? Że wesprę Cię w tym wszystkim? A ty myślisz, że co ja przechodzę, że kim niby jestem, by teraz nieść Ci pocieszenie.
-Jesteś moim pieprzonym bratem, czy tego chcesz czy nie.. Więc proszę o pomoc Ciebie - mojego brata. Choć ten jeden, jedyny raz, bądź mi przyjacielem - nie wrogiem.
*Psalm 31 Błaganie w ucisku i dziękczynienie (Ps 31)
Ona jeszcze żyje czy już nie bo się pogubiłam...
OdpowiedzUsuńNo wiesz, to są przemyślenia Christian'a - on w tym ff widzi to co chce, nie zawsze to co prawdziwe. Dowiesz się wszystkiego w 012 ;)
UsuńOkok doczekać się nie mogę:D
Usuńwow serio.. wow! Ten opis przeżyć, myśli. TO jest takie realne, jakby ty czuła to co on. Tak się wczułam... Naprawde masz wielki talent! Czekam z niecierpliwieniem na nexta/
OdpowiedzUsuńżycze wenki, i czasu
pozdrawiam! <3
Wow.. Świetny rozdzial :)Idealnie opisałaś uczucia:*Czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział cudo, jak zawsze!
OdpowiedzUsuńAle się dzieję w tym twoim opowiadaniu, normalnie za każdym razem kiedy cztam to opowiadanie to jestem cała w nerwach, z niecierpliwością czekam na next!
Przeczytaj kom pod poprzednim rozdziałem pliss!
Myszka ^.^