sobota, 30 kwietnia 2016

013

Czuję szarpnięcia. Jestem marionetką, którą ktoś kieruje. Opieram się - na marne. Wstrząsy nabierają na sile. W dodatku głos. Stłumiony krzyk. Zupełnie jakby właściciel głosu, był oddzielony odmiennym wymiarem od odbiorcy, którym jestem. Przed moimi oczami przewijają się imiona moich przyjaciół - litery tworzące słowa rozpadają się na cząstki. Teraz uderzają we mnie ich zdjęcia. Jedno za drugim. Płonące obrazy mych bliskich. Nicole. Sam [...] Parne powietrze utrudnia zdolność oddychania. Gorąc obejmuje mnie swymi szponami, w chwili gdy fotografia mojego najlepszego przyjaciela uderza we mnie. Płonę, kiedy Emma zamienia się w popiół. 
Nagle następuje chłód. Roztwieram przerażony oczy. Ciężki oddech. Czerpię głębokie oddechy. Chwilę wcześniej czułem, jakby w mych płucach istniała zapora. Ustało. Rozglądam się po pomieszczeniu, wciąż otumaniony przez koszmar. W progu stoi Alex wraz z.. Co tu się dzieje? Ponownie skanuję wzrokiem pokój, w którym jestem. Dopiero uświadamiam sobie, gdzie się znajduję. Sala szpitalna, w której leży Emma u mego boku. Nadal nieprzytomna.
Ku mojemu zdziwieniu Leoni atakuje mnie uściskiem. Uściskiem ulgi - ominęło mnie coś? Nie rozumiem co tu się dzieje. Ten świat jest taki pogmatwany.
-Błagam Cię, stary - nigdy więcej takich akcji. - czy zrobiłem coś, co aż tak mogło nim wstrząsnąć? No tak; impreza, kłótnia, krew, więzienie - ale co ja tu robię? Przecież powinienem być w zakładzie.. Czy ja uciekłem? No do cholery, co tu się dzieje?! Niech mi ktoś łaskawie to wytłumaczy.
-Ale o czym Ty mówisz? Alex, ja nic nie rozumiem. Co ja tu robię? Co z więzieniem? Co z wyrokiem? - z mych ust pada potok słów, którego nie potrafię zatrzymać. Mam tyle pytań, ale nie otrzymałem nadal ani jednej odpowiedzi.
-Więzienie? Wyrok? Christian, czy Ty się dobrze czujesz? Jest środek nocy. Wyszedłeś z domu bez słowa - szukam Cię po całym mieście. Więc się pytam, o jaki wyrok Ci chodzi? Przecież nie byłeś nigdy... - nie daję mu nawet dokończyć. Radość przysłania mi oczy. Uczucie ulgi ściąga wszystkie negatywne odczucia. To był tylko sen. Chory koszmar - nie jawa, wyobraźnia.

***

Budząc się po kilku godzinach nie odczuwam strachu. Jestem jak nowo narodzony. Zero zmartwień, zero lęku.. Tylko błogi spokój, który odczuwam w łóżku - nie ruszam się dziś stąd nigdzie. Cały dzień mam tylko dla siebie - dla nikogo mnie dziś nie ma. No może z wyjątkiem przyjaciół. Sam, Alex, Nico.. O cholera - Nicole! No ja walę, a miała to być udana sobota!
Z niezadowoleniem opuszczam ciepłe łóżko, które na pewno nie pogniewałoby się za moją obecność. Podniecenie wywołane przez ubiegło nocne doświadczenie obecność koszmaru w wyobraźni, a nie rzeczywistość było tak męczące, że nie miałem nawet sił, by zrzucić z siebie wczorajsze ubrania - w tej chwili to i nawet lepiej. Więcej czasu sobie zaoszczędzę. Dobra, to może i jest niepoprawne, ale teraz mam sprawę ważniejszą niż dobry wygląd, bądź higiena. Ogarnę się po powrocie. Mam tylko nadzieję, że szybko się z tym wszystkim uwinę. Nie mam ochoty psuć sobie humoru, wiec niech lepiej ten popieprzony chłoptaś nie wyprowadza mnie z równowagi. W końcu za te bójki padnie na mnie jakiś wyrok, a ja nie zamierzam psuć sobie nastoletniej wolności. Więc lepiej dla niego, by zachował się jako tako. Moja samokontrola nie należy już do tych zdystansowanych. Zdecydowanie zbyt łatwo jest mnie teraz wyprowadzić z równowagi.


***

Nie zwracając uwagi na otaczających ludzi, zachodząc od tyłu - popycham go. Zdezorientowany odwraca się w moją stronę. Tym razem uderzam go pięścią w tą paskudną twarzyczkę - potyka się o własne nogi. Może chociaż nos mu naprostuje.
-O cholerę Ci chodzi?! - wrzeszczy na mnie, dotykając dłonią nosa, z którego sączy się struga krwi. Czyżby mi się udało!?
-Odpieprzysz się od Nicole? - pytam kucając nad leżącym. 
-Powali Cię do reszty dzieciaku!
-Nie prowokuj - dobrze radzę.
Podnoszę się na równe nogi. Mogę patrzeć na niego z wyższością - w przenośni i dosłownie. Podnosi się i staje naprzeciw mnie. No szkoda..
-O co Ci chodzi Alessi, co? Tuziny dziewczyna Ci już nie wystarczają to musisz się jeszcze podwalać to Nicki? Weź się ogarnij!
-Po pierwsze; to jest Nicole. Po drugie; powtórzę po raz ostatni i radzę Ci wziąć to sobie do serca - Odpieprz się od niej.
-Chyba Ci rozum odebrało! Nie zrezygnuje z takiej dziewczyny. Alex mógłby się nią podzielić dobrowolnie, ale  jak trzeba to i siłą mu ją odbiorę. Ale przyznaje - jej usta są takie miękkie.. Mogłaby nimi zdziałać cuda..
Moja pięść ponownie ląduje na twarzy Eric'a*. Stanowczo przesadził. No kur.. Jestem facetem, Nicole to zajebista laska, ale to jest moja przyjaciółka - znam ją jeszcze z czasów piaskownicy. Można by rzec, że jest moją malutką siostrzyczką, o którą trzeba się martwić i pilnować na każdym kroku. A ten idiota stanowczo przesadził ze słowami. Może na pogotowiu mu wytłumaczą, żeby nie kłaść łap na cudzych dziewczynach. Zostawiam go z rozkwaszonym nosem w tyle. Odwracam jeszcze głowę w bok i przez ramię rzucam; -Ostatnie ostrzeżenie. 


***

-Dziękuję. - Nicole wtula się we mnie jak w pluszowego misia. Oplatam ją ramionami - nie pozwolę skrzywdzić mojej przyjaciółki. Ona jest zwariowanym promykiem pośród naszego zespołu - niesie radość naokoło. Zazdroszczę Alex'owi takiej dziewczyny.
-To była przyjemność, mała. Jeżeli masz jeszcze jakieś problemy to powiedz mi o tym od razu - jedynie się wkurzam jak słyszę pogłoski na Twój temat od innych.
-Obiecuję. - mówi z uśmiechem. Jakim cudem nigdy wcześniej nie zauważyłem tego pięknego uśmiechu.. -Po prostu Eric pojawił się w najmniej przydatnym czasie. Nieodpowiedni moment wybrał.
-Ale jednak się z nim całowałaś - mówię nim przetwarzam te słowa. - Oczywiści nie zrozum mnie źle.
-Spokojnie Christian - nie uraziłeś mnie.
Przestaję kontrolować swoje czyny. Pochylam się nad nią. Boże daj mi siłę, by przezwyciężyć pokusę.
-Christian.. - szepcze, nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego. To jest jak magiczna więź - ciągnie mnie w jej kierunku. -My nie..
Moje wargi spadają na jej usta. Jeeeny, są takie aksamitne, mają posmak wiśni.. Nie opiera się. Zarzuca mi dłonie na barki, pogłębiając tym samym pocałunek. Przez tyle lat miałem ją blisko, mogłem mieć ją na wyłączność.. Głupcem jesteś Alessi i tyle - mogłeś mieć takie cudo tylko dla wyłącznej dyspozycji.!
-Nicole.. - nie, błagam tylko nie teraz. 
-Christian!? - cholera!


*Eric Simon - chłopak, który podczas wyjazdu poza Manhattan (patrz rozdział 009) próbował zaciągnąć siłą Nicole do siebie. Od tego czasu nie daje jej spokoju. (możliwość rozwinięcia tematu w retrospekcji)

Edit; Przepraszam za brak rozdziału w tygodniu - za dużo spraw na głowie; szkoła, itp.
Co do rozdziału: ponowna bójka młodszego Alessi'ego, pocałunek Christian'a i Nicole.. - kto się tego spodziewał?
Rozdział 012 (patrz poniżej) był tylko snem. ;D
No to by było na tyle. Enjoy!&Happy_mayweekend ♥

piątek, 22 kwietnia 2016

012

Rozdział dedykowany @Myszka ^.^
Zapraszam do dodawania się do obserwatorów!


Siedzę jak na jakimś durnym kazaniu - oczywiście tradycyjnie przez własną głupotę. Po cholerę dzwoniłem do Nicole. No, ale oczywiście jak Nicole to i Alex, który u niej nocował oraz Sam - no bo przecież jak wszyscy prawią Ci kazanie to o wiele milej i przyjemniej.. Jestem tak wku.. zdenerwowany, że zaraz ich wszystkich rozniosę.
-Zachowujesz się jak jakiś popieprzony bachor. Weź się ogarnij Idioto, zanim całkowicie się stoczysz. - Jezu, weź tak nie piszcz bo zaraz głowa mi eksploduje.
-Musisz się tak drzeć?
-Pewnie wolałbyś bym mówiła szeptem, po to by zaoszczędzić Ci bólu.. - jakbyś czytała mi w myślach. - możesz sobie jedynie o tym pomarzyć. Dla takich ludzi jak Ty nie mam współczucia.
-Dla takich ludzi jak ja.. A kim niby Twoim zdaniem jestem? Bo ja myślałem, że przyjacielem.
-Moim przyjacielem? Kpisz sobie ze mnie!? Moim przyjacielem był Christian, którego znałam z czasów piaskownicy. Ty jesteś nędzną kopią własnego brata, ot co/
-Wcale nie jesteś lepsza. Gdzie podziała się ta grzeczna dziewczynka, co? Myślisz, że jesteś wielka, bo co? Bo jeździsz po mnie przy każdej możliwej okazji? A czy wspominałaś Alex'owi o..
-Zamknij się Christian.
-Czyżby uczciwa Nicole De Ponte nie powiedziała swojemu chłopakowi co zrobiła? Wstydzisz się swoich grzechów? Jak pięknie.

-Nicole o czym Christian mówi? - och, Alex. Naiwnego mam przyjaciela. Szkoda go, by się marnował przy jednej pannie. Mój kuzyn świetnie postępuje odtrącając od siebie wszystkie dziewczyny. A może to one nie chcą jego.. Uwielbiam takiego Christian'a. Uwielbiam, kiedy jestem w żywiole agresji i niepohamowania. Mówię to co ślina na język niesie, nikt nie jest w stanie zatrzymać mej chwili szczerości.
-No powiedz swojemu chłopakowi jak..
-Dobra Chris, odpuść. Widzisz, że oni nie są warci Twojego towarzystwa. - jednak brat, to brat. Murem stanie za swoim. 
-To samo mówiłeś Emmie? A może wciskałeś jej jakąś inną bajeczkę. No proszę, David. Powiedz nam jak udało Ci się w niespełna dzień przeciągnąć Ferrari na swa stronę. 
-Nie mów tak do mojego brata Leoni. -wstaję gwałtownie, przez co kręci mi się w głowie. Toczącym krokiem podchodzę do Alex'a, który stoi przede mną nieugięty. Za dużo alkoholu, że też pierworodny nie wgłębił mnie w sztukę perfekcyjnego, bez najmniejszej skazy opanowania poalkoholowego.


Alex's Pov

Nie rozumiem co dzieje się z moim najlepszym przyjacielem. Nigdy taki nie był. David zmienił go. Odbiera go nam tak samo, jak przywłaszczył sobie naszą przyjaźń z Emmą. Kto będzie następny. Sam? Nienawidzę tego człowieka. A teraz Christian, jest jego kopią. To źle się skończy. Tylko, że czy dla nas, czy dla niego.. Drugiego z przyjaciół opłakiwać nie zamierzam. 
-Kochanie, kiedy przyjdziesz do łóż.. Nie wiedziałam, że masz gości. - no nędzy chuja, kto to jest!? Na samą myśl aż mnie ściska. Dobra, jest młody. Dziewczyny się za nim uganiają. Bez problemowo je wykorzystuje, przecież one same tego chcą, ale nogi same się pode mną uginają na myśl, że mógł to zrobić Emmie. A gdzie ta jego wielka miłość do blondynki? tyle starań i ukrywania swych uczuć po to, by zaprzepaścić to z pierwszą lepszą? Bo co? Bo postawił już krzyżyk nad naszą przyjaciółką? Ona żyje, jej serce nadal bije. Dość, że krucha z niej osoba, to w najgorszej możliwej chwili ją zranił. Zdradził ją pod jej nieobecność. Fizyczną i duchową. Nie wiadomo czy dożyje jutra, a on nic sobie z tego nie robił. Miłość trwa na zawsze. Po mimo wszystkiego. Okej, niech robi co chce. Jest tak nieodpowiedzialny, że nie wiadomo nawet czy zda. Zresztą.. Jego problem. Ja mam dość. Więcej razy ratować go nie zamierzam. Finito.
-Nigdy nie czułem się w ten sposób? - popycham go w tył. Zatacza się. Upadasz, coraz bliżej dna jesteś. -Nie mogę oddychać, trudno mi myśleć - tym razem mocniej pcham go w tył. Zupełnie jakbym odbijał od siebie martwy przedmiot. Zero oporu. -Moje serce bije szybko kiedy obok niej jestem? - przy tym już nie szczędzę siły. Uderzam go. Spotkanie jego twarzy z mą pięścią skutkuje, że traci równowagę. Nic dziwnego, skoro nawet nie potrafi ustać prosto na własnych nogach. Ale brata to ma świetnego. Zero reakcji. Mógłbym nawet zabić Christian'a , a on nic by sobie z tego nie robił. Co oni w nim widzą.. Nawet ćwierć centa wart nie jest.
-Zginiesz z nim. -rzucam nim opuszczam nasze wspólne mieszkanie ciągnąc za sobą moją dziewczynę. Tuż obok podąża Sam. Jedyny mądry z tej rodziny.
Będąc w połowie schodów piętra, na którym mieszkamy dobiega do mnie krzyk. Christian. Walczę sam z sobą, by nie zawrócić. On mnie nie potrzebuje, nie potrzebuje nikogo. Jesteśmy dla niego nikim. Walić to! Ja tak nie potrafię. Pomimo wszystko, jest moim przyjacielem. Nie zostawię go. Puszczam dłoń Nicole i ponownie wbiegam do mieszkania. Szok ścina mnie z nóg. Ten widok.. Zakrwawiona dziewczyna na podłodze z nożem wbitym w bok, obok niej Christian wolno leżący z rękojeścią noża w dłoni i David... 

***

Krwawe spotkanie - tak nazwała prasa i telewizja tamtą noc. Jednego bliźniego odzyskujesz, drugiego tracisz. Nie tak wyobrażałem sobie nasze młodzieńcze lata. Myślałem, że będzie to najlepszy okres życia. Za kilka miesięcy każdy z nas miał wkroczyć w dorosłe życie. Wiek pełnoletności. Teraz nie wiem nawet jak dotrwamy do tego. Czy razem, czy osobno.. W przyjaźni czy nienawiści? Gdzie popełniliśmy błąd. W dodatku jeszcze sprawa z wytwórnią oraz Instytut. Wytwórnia chce rozwiązać z nami kontrakt. Całe nasze marzenia i trud włożony w pasję może iść się teraz walić. Ale jeżeli chodzi o liceum to nie wiadomo czy Christian zda.. - kurcze, ale to już raczej nieistotne. Przecież i tak przez najbliższy czas go nie zobaczymy - no chyba, że na widzeniach więziennych. Podejrzenie o morderstwo. W co się ten Idiota wpakował.. 
-Wiadomo coś na ich temat? - pyta Nicole wtulając się w me ramię. Od paru dni mieszkam z nią - moje mieszkanie jest objęte nadzorem policyjnym. Miejsce domniemanej zbrodni - czuję obrzydzenie do tego miejsca. Nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy. Sensu najmniejszego nawet już w tym wszystkim nie widzę. Może dlatego, że sens zaginął gdzieś po drodze..
-Doskonale wiesz jak jest z Emmą, a Christian.. on nie chce mnie widzieć..
-Te słowa, które wypominałeś Christian'owi tamtej nocy, czym one były?
-Nie wiem czy powinienem Ci o tym mówić, ale raczej i tak nie jest to już niczym istotnym. -wydaję ciężkie westchnięcie. Mam dość. Czy wszyscy nastolatkowie to przechodzą? Nie. Jesteśmy powalonymi wyjątkami. Żadne z nas się o to nie prosiło, więc skąd to? Skąd ta kara.. -Christian napisał piosenkę dla Emmy. To co mu wypominałem było rozpoczęciem. Pierwsze wersy. Chciał dokończyć ją z Emmą. No wiesz, oboje coś do siebie czuli, ale nigdy się do tego nie przyznali, no i widzisz jak to się skończyło. Miała to być miłość na zawsze, wyszedł drugorzędny horror.
-Jak myślisz, żałuje? - pyta wpatrując się we mnie uporczywie.
-Christian? -przytakuje.  -Nigdy sobie tego nie wybaczy. 
-Co się stało z naszą przyjaźnią..? Byliśmy nierozłączni..
-Dorośliśmy Nicole. Dorośliśmy..


Od Autora;
Edit; Rozdział wstawiam dziś, ponieważ zaczynam swój urodzinowy weekend - wiąże się to z tym, że nie będę miała czasu na dodawanie postów. Wyjaśnienia rozdziału w 013 ;)
Także, Enjoy! ♥
Do następnego! ;*

wtorek, 19 kwietnia 2016

011

-,,[...]Zmiłuj się nade mną, Panie, bo jestem w ucisku. Od smutku słabnie me oko, a także moja siła i wnętrzności. Bo zgryzota trawi me życie, a wzdychanie - moje lata. Siłę moją zachwiał ucisk i kości moje osłabły. Stałem się znakiem hańby dla wszystkich [...]''*.  - urywam czytany tekst w chwili, kiedy umysł płata mi figla. Zdawało mi się, że Emma poruszyła dłonią podczas mego czytania, ale to tylko omamy. Lekarze uprzedzali, że może nam się wydawać, że dziewczyna spróbuje się z nami skontaktować przez mało zauważalne gesty, ale tak jak podkreślił to na początku, tak też ponowił to na końcu; to tylko nam się wydaje. To przez to, że tęsknimy, że brakuje jej nam.. - czysta prawda.
Odkładam biblie na małą szafeczkę, przy łóżku szpitalnym. Odkąd dowiedziałem się o bestialskiej przykrości jaka spotkała dziewczynę, z niewiadomym tchnieniem w sercu zacząłem czytać psalmy, będąc blisko niej. Nie wiem co mną kieruję, kiedy biorę do ręki Pismo Święte i odczytuję pieśni Dawida. Słyszę po prostu głos takiego wewnętrznego ducha - mówi, że teksty ostatnimi czasy przeze mnie czytane, mogą uchronić od zguby mnie oraz Emme. Wierzę w to jak głupi, ale bądźmy racjonalistami - takie cuda się nie zdarzają. List do Koryntian Świętego Pawła mówi, że trwają wiara, nadzieja oraz miłość, ale to nie wiara jest największa, ale miłość. Ale czy miłością można leczyć?
-Christian, nie możesz być tu cały czas. Emma musi odpoczywać.
-Słyszysz to co mówisz, Nicole? Ona śpi, cały czas i ty mi mówisz, że musi odpoczywać? - pytam z kpiącym uśmiechem. - To są brednie. Istne, pieprzone brednie. Nie powinna teraz spać. Nie powinna być w tym powalonym szpitalu. To nasza wina, rozumiesz to? To przez nas walczy teraz o życie. Zostawiliśmy ją. - głos słabnie, a zarazem załamuje się. Zdecydowanie za często pozwalam na to, by uczucia słabe kontrolowały mnie. To musi się skończyć. Muszę walczyć ze słabością.
Najgorsze zawsze następuje wtedy, kiedy nie jesteśmy na to przygotowani. Myślimy, że jest fatalnie i pogorszyć się już nie może, ale zawsze może. Zło nigdy nie ustanie - przykre niespodzianki będą czyhać na każdym możliwym kroku. Tak jest i teraz. Maszyna ukazująca pracę serca blondynki, wydaje z siebie ciągły pisk, ale ja nie potrafię zareagować. Nie umiem - słabo. Jedyne co mogę zrobić to uporczywie wpatrywać się w kobiece ciało, które tak pożądam,a z którego uchodzi dusza. Lekarze wbiegają do beżowej sali, przyjaciele szarpią mnie, każą opuścić pomieszczenie, ale wszelaki kontakt ze mną jest niemożliwy. Ona słabnie, jej serce przestaje bić. Ale ona nie umrze. Nie może. Nie pozwalam!
Nie zauważam nawet kiedy zamiast w sali, znajduję się przed nią, oparty czołem o przeszklony element ściany beżowej sali. Dobra, wygrałeś. Słyszysz to demonie, władco Hadesu? Zrobiłeś wszystko, by mnie pogrążyć - udało Ci się to. Ciesz się z utrapionej duszy grzesznika, póki masz do tego okazję - bo obiecuję: to ja będę się cieszył jako ostatni. Bitwę może i wygrałeś, ale wojna będzie należeć do mnie. Nawet, jeśli mi ją odbierzesz - pomszczę Emme. Pomszczę dziewczyną, którą..
-Tak bardzo Cię kocham. - cichy szept staje się kluczem. Z mych ust wypada para, która uderza o szybę. Palcem przejeżdżam po zaparowanym fragmencie szkła. Bez niepotrzebnych myśli, kreślę wzór - pragnę by Emma go zauważyła, ale czy aby na pewno powinienem tego chcieć? Dobra, Christian - to nie ma sensu. Przegrałeś, pogódź się z tym. Wojna już dobiegła końca, bo bitwa zakończyła się w chwili rozpoczęcia nowego roku. Miłość pisana nam nie jest. Pozostaje tylko szczera przyjaźń..
Wnętrzem dłoni ścieram symbol serca na szkle i .. odchodzę. Nic innego mi nie pozostaje. Trudno. Emmy już nie odzyskam - muszę nauczyć się z tym żyć.


***

Nikt nie powiedział, że muszę się tego nauczyć od razu. Na naukę zawsze znajdzie się czas. Mogę ją rozpocząć jutro, za tydzień, miesiąc, a nawet dekadę. Teraz powinienem poświęcać się temu co sprawia mi radość. Wraca dawny Christian. Jedna i stała dziewczyna mnie zgubi. Jestem młody, więc mam brawo żyć, szaleć, bawić się. Ferrari to odebrano, ale ja nią nie jestem, więc obawiać się niczego nie powinienem. Zaczynam na nowo - zaczynam przeszłością. Jestem piłkarzem. Jestem piosenkarzem. Jestem bożyszczem wielu dziewczyn. Odciągnięto mnie od tych wszystkich piękności, po to by stoczyć walkę bezsensowną. Nie było warto. Cofając czas nie powtórzyłbym tego błędu. Zbyt wiele przekazów mnie dosięgło, ale dopóki ich nie zrozumiem nie ruszę z miejsca. Gdybym tylko mógł omijałbym wszystko szerokim łukiem. Może ktoś powinien mi pomóc. No bo kurcze - jest jeszcze sens walczyć? No właśnie. Sens zagubił się po drodze tego całego, feralnego przedstawienia.


***

Znudzony kopię mały kamyk. Był taki samotny.. a teraz jest w dodatku sfaulowany. Jakie to życie jest ciekawe - nawet kamienie cierpią. Parsknięcie naśmiewające się z moich jakże wielkich przemyśleń. Czasami to brakuje mi nawet słów, by opisać siebie samego. Znużony kładę się na ławce.  Dłonie splatam na torsie. Przechodzący obok mnie patrzą na to z odrazą, no tak, przecież napity w trupa nastolatek to żadna nowość. Zapił się, odpocznie - to wstanie. Szkoda tylko, że nawet gram etanolu nie płynie w krwiobiegu. W końcu nade mną staje człowiek, który swoim spóźnieniem jedynie mnie dobił. Nawet w tak poważnej sytuacji nie może zakopać toporu wojennego. 
-Więc czego chcesz ode mnie? - arogancja i ignorancja aż kłują. Nadal jest strasznie oziębły w stosunku do mnie. Na przeciw pozorom - to rani.
-Potrzebuję pomocy.
-W związku z..?
-Chodzi o.. Emme.
-Dobra, kocha Ciebie, nie mnie. Chcesz mnie jeszcze bardziej dołować? Bo jak na razie świetnie Ci idzie.
-Dobrze wiesz, co teraz wszyscy z jej otoczenia przechodzą. Tym bardziej, że ona..
-Czego ode mnie oczekujesz? Że wesprę Cię w tym wszystkim? A ty myślisz, że co ja przechodzę, że kim niby jestem, by teraz nieść Ci pocieszenie.
-Jesteś moim pieprzonym bratem, czy tego chcesz czy nie.. Więc proszę o pomoc Ciebie - mojego brata. Choć ten jeden, jedyny raz, bądź mi przyjacielem - nie wrogiem.


*Psalm 31 Błaganie w ucisku i dziękczynienie (Ps 31)

niedziela, 17 kwietnia 2016

010

Zachęcam do obserwowania bloga!
Dedykowany wszystkim czytelnikom!

Dwa tygodnie później

Niewyspanie, zmęczenie, bezsilność, osłabienie, wyniszczenie.. - choćby nie wiem ile synonimów użyć, wszystko prowadzi do jednego. Ostatnie tygodnie takie właśnie były - męczące, żmudne, przepełnione bezsilnością, bądź podobnie. Czternaście dni temu wyjechaliśmy poza dzielnice. Popełniliśmy błąd. Porzuciliśmy Emmę. Trzysta trzydzieści sześć godzin. Czy przez ten czas ktoś ją widział? My, rodzina, bliscy? Zupełnie jakby zapadła się pod ziemię. Jak kamień w wodę. Jak niezatapialny Titanic, który pada na dno. Nie potrafię przytoczyć więcej metafor, a wiecie czemu? Ponieważ nastoletnia Ferrari zaginęła dwa tygodnie temu! Po raz ostatni widziała ją sąsiadka, kiedy w godzinach nocnych wróciła do domu, ale co potem? Znalazła w szafie przejście do Narni? A może Piotruś Pan przypłynął po nią statkiem z chmur.. Ha-ha-ha, śmieszne w ciul. Państwo Ferrari obwiniają się o pozostawienie córki bez opieki - dobra, oni nie spodziewali się niczego złego, w końcu nie po raz pierwszy zostawała sama, ale wiecie dlaczego byli spokojniejsi? Ponieważ wierzyli, że wzajemnie będziemy się sobą opiekować. My - jej przyjaciele. Schrzaniliśmy po całej linii. Jak to sobie wybaczyć? Jak żyć ze świadomością, że jedna z Twoich najlepszych, a zarazem najbliższa sercu  przyjaciółka  zaginęła przez Ciebie. Przyjaźń polega na wzajemnej ochronie - najwyraźniej jest to jakaś przestarzała definicja.
-Kanał szósty, już! - krzyczy Alex wbiegając do salonu. Jak na tak wczesną porę, to ma energię.
Zazdroszczę.. Przełączam kanał. Wiadomości. Co tam znów nieciekawego i zbytecznego..?
Nastoletnia dziewczyna odnaleziona w lesie na granicy stanu Nowy Jork. No oczywiście, znów żadnych nowości.. Zraz, co!? Wróć! Ponownie czytam przewijający się na czerwonym pasku tekst. Serce przyśpiesza swą pracę.
-Czy to..
-Znaleźli Emmę. - wyrzuca na bezdechu. Ulga w glosie mojego przyjaciela jest aż namacalna. Zresztą, ze mną jest podobnie. 
-Zbieraj się. - mówię podnosząc się z kanapy, która przez ostatni tydzień zdążyła stać się nieodłączna od ciała. Czuję jakbym przeleżał na niej wieki! - Szybko! - średniej głośności krzyk uderza w Leoni'ego, który idzie w moje ślady. Opiekunowie blondynki na pewno wiedzą coś więcej o jej stanie. Bo w końcu ma się dobrze, prawda?


***

Służba medyczna czasami jest tak potrzebna, że aż chce się zwymiotować na nich przez tą powaloną ignorancję. Od dobrych dwóch godzin czekamy na jakiekolwiek wieści o stanie Emmy. Żaden lekarz nie podejdzie, nie poinformuje co z nią - czy w ich obowiązku nie jest informowanie bliskich pacjenta o jego stanie zdrowotnym? Jeżeli za chwilę, nikt nie przyjdzie poinformować nas co się dzieje, to przysięgam, że rozgromię najbliższego pracownika szpitala. Rozumiem, gdyby do jej sali wszedł jeden lekarz, no okay - ma innych pacjentów, no ale ..! Cały czas ktoś się przewija przez jej sale. Czy naprawdę jest aż tak trudno wykrztusić choćby słowo? Nie.
-Mam dość. - mówię zirytowany. Choćbym miał nawet wyciągnąć to z kogoś siłą, ja - to - do - nędzy cholery - zrobię.
-Christin, usiądź. Nie rób scen. - mówi sennie Nicole. Oh, czy ja zdołam się oprzeć jej uroczej prośbie. Tak. no proszę, ciekawe skąd we mnie tyle nie dobroci.. Tak mnie to interesuje, że aż szok.
-Daj już spokój, w końcu ktoś podejdzie.
-No wiesz, nie mam jakoś ochoty gnić na tym niewygodnym krześle i czekać aż KTOŚ ŁASKAWIE PODEJDZIE POINFORMOWAĆ NAS O STANIE EMMY! - specjalnie wykrzykuję drugą część wypowiedzi. Chciałem, by w końcu ktoś zwrócił na nas uwagę, no i proszę - zadziałało. Wiem, jestem okropny - przynajmniej ten świat nie będzie w stanie mnie zagiąć. Człowiekiem ze stali bym się nazwał. Skromnością nigdy nie grzeszyłem i nie zamierzam zacząć. Kto pokocha, przyzwyczai się.
Nic nie robiąc sobie z pouczeń przyjaciół czy państwa Ferrari wchodzę do sali szpitalnej. Szok wbija mnie w podłogę. Wchodząc tu, nie spodziewałem się takiego widoku. No okej, wiedziałem, że za ciekawie to wyglądać to nie będzie, no ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To wygląda wręcz okropnie! (no, ale oczywiście nie Emma, bo ona zawsze jest piękna).
-Proszę o wyjście. - zwraca się do mnie pielęgniarka. Niech się wali. Przez kilka godzin nikt się nie zainteresował tym, by nas poinformować o czymkolwiek i teraz nagle taki zwrot nastawienia?
-Nie zatrzymuję. Możesz opuścić sale. - mówię z uśmiechem tak nieszczerym, że jakąś prestiżową nagrodę powinienem za to otrzymać. Za Nobla bym się nie pogniewał...
-Proszę ostatni raz - opuść sale.
-No, ale ja naprawdę Ciebie nie zatrzymuję. Chcesz iść, proszę.
-Uważaj na słowa! - podnosi zdenerwowana głos.
-Zasada pierwsza; nie waż się mnie pouczać. -mówię groźnie podchodząc bliżej. Stoi nieugięta, trudna zawodniczka. -Zasada druga; jak chcę siedzieć w sali mojej narzeczonej, to będę tutaj siedział. -popycham ją lekko w tył. Ktoś musi nauczyć mnie opanowania, w innym przypadku źle się to dla mnie skończy.
-Zawiadomię ochronę.
Chwytam w dłoń jej twarz lekko ją miażdżąc. Nie jestem damskim bokserem, przecież jej nie uderzyłem. Nigdy nie podniósłbym ręki na kobietę, ale zastraszenie to krzywda fizyczna.
-Zasada trzecia; nigdy więcej nie wchodź mi w drogę, bo źle się to dla Ciebie skończy. -odpycham ją od siebie i podchodzę do nieprzytomnej Emmy. Chwytam jej drobną dłoń w swoją. Pochylam się nad nią - składam pocałunek na jej czole. Potrzebuję wytchnienia. Nadmiar złych emocji musi w jak najszybszym czasie opuścić mego wewnętrznego ducha. Znam tylko jeden sposób. Jeżeli nie zawalczę o samego siebie, to zginę. Zgubię się we własnym życiu. Stojąc przy drzwiach zwracam się przez ramię do pielęgniarki, która miała okazję przyjąć na swe barki mą agresje. Kiedyś ją przeproszę - może. -Opiekuj się nią.


***

Od dobrej godziny mój świat pasji i zamiłowania nie potrafi stać się miejscem odpowiednim do obecnego nastroju. Miałem nadzieją, że poświęcając się indywidualnemu treningowi, ochłonę z emocji choć trochę. Daleko mi do zamierzonego spokoju. Mieszanka agresji i rozpaczy mnie zgubi. Granice wybuchowości są cienkie - współczuję temu, który zmierzy się z wybuchem. Przez Was ona teraz cierpi, przez Ciebie. To Wasza wina. Twoja wina! - wewnętrzny głos skłania mnie do bezmyślności, stracenia trzeźwości myślenia. Szczerze to jest blisko swego celu. Osiągnie zamierzony szczyt i porzuci mnie samego z wojną myśli. Najpierw wpędzi w poczucie winy, potem rozszarpie na strzępy. Ocalona odrobina prawnej świadomości podpowiada mi, ze wkraczam na tor zaburzenia dysocjacyjnego tożsamości. Czy to możliwe, że w tak młodym wieku, mogę paść ofiarą odrębnej tożsamości? Nie, nie pozwolę na to! Będę zapierał się do utraty tchu, chwytał każdego możliwego ratunku, walczył bez końca i do końca.
Wściekły uderzam w piłkę. Z dużą prędkością kieruje się w stronę bramki, ale nie wpada do niej. Alex. Obronił ostrzał. Mnie przed upadkiem też ochroni? Uczucia targające mym ciałem przejmują nad nim kontrolę. Ponowny strzał. Obrona i tym razem nie zawodzi. Ale nie można przecież iść cały czas po równym terenie. Trzeciego strzału nie jest w stanie obronić. Piłka wpada w siatkę, ale to tylko jednorazowy upadek, prawda? Weź się naucz dzieciaku, czym jest upadek. Ale zanim przystąpisz do tego przyjmij do rozumu dar liczenia, bo upadków było wiele, i stanowczo za wiele.
-Co z nią? - pytam podchodząc bliżej przyjaciela. Staję naprzeciw, oczekując najgorszego, ale nie jest aż tak źle, przecież nie może być już gorzej - nic tak nie pociesza..
-Padła ofiarą nielegalnego wycięcia organów. - rzuca smętnie. Czy spotkaliście się z powiedzeniem, że faceci nie płaczą? Głupie mądrości ludowe. W tej chwili właśnie obaliłem ten mit. Jestem facetem, ale zarazem człowiekiem. Mam prawo do wszystkich uczuć, w tym i do płaczu. Jeżeli chcecie mnie osądzać, dobrze - znoszę wszystko, zniosę i to, ale nikt nie może mi zabronić uronienia łez. 
-To znaczy, że..
-Wycięto jej jedną nerkę. Jej stan jest krytyczny.
-Błagam, nie mów mi tylko, że.. - płaczliwym tonem wymawiam cichą prośbę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio zapłakałem - pewnie jako kilkuletnie dziecko, ale teraz nie nazwę tego pospolitym szlochem. To rzewne łzy, niszczące duszę.
-Emma może tego nie przeżyć. Tak mi przykro Christian..

piątek, 15 kwietnia 2016

009

Rozdział dedykowany @Kasia Tasia

Okej. Jest sobota - weekend. Zgodnie z tradycją powinien dziś się odbyć cotygodniowy wypad poza miasto.. Tylko nasza piątka, oddalone miejsce od zgiełku miasta oraz zabawa.  Ciekawe dlaczego już się w to nie bawimy. A no tak, zapomniałbym. Tydzień temu z winy Tom'a, dziś David'a. Wdzięczny im  za to jestem w ch.. wielkim stopniu.
-Dobra, ja mam dość! - rzuca Sam z niezadowoloną miną. Nie dziwię mu się, osobiście bym gdzieś uciekł choćby na chwilę. No, ale oczywiście, nie możemy jechać bez Emmy - zresztą co my ją obchodzimy. Odkąd pierworodny wrócił nie ma czasu nawet dla swojej najlepszej przyjaciółki. Czy ona naprawdę nie zauważa tego, że odsuwa nas od siebie na rzecz mojego brata? Jeżeli tak dalej pójdzie, to zaprzepaści naszą przyjaźń. No ale, skoro taka jej wola..
-Mam to gdzieś. Z Emmą, czy bez niej, wyjedźmy z Manhattanu. - widać, że Nicole włącza się poziom zaawansowanego zdenerwowania. Skoro nawet ma gdzieś to czy Ferrari będzie z nami czy też nie, to musi być poważnie podminowana. Ciekawe, kiedy uruchomi się zapalnik, wywołujący zapłon.
-Nicole ma rację. Uwielbiam Emme i traktuję jak siostrę, ale zachowuje się chamsko w stosunku do nas, swoich przyjaciół.
-O ile jesteśmy jeszcze nimi dla niej.
-Weź mnie nawet nie wkurzaj, okej? Nie tylko Wam nie podoba się jej postawa, no ale.. Zresztą, nie mam nawet siły jej bronić. - kapituluję, zsuwając się z kanapy na podłogę. Nagle mój telefon daje o sobie znać. Wysuwam z kieszeni telefon marki Prestigio - na ekranie widnieje zdjęcie kontaktowe Emmy. Przypomniała sobie o znajomych z zespołu? Niemożliwe..
-No co tam? - rzucam pytanie wprost do aparatu.
-Masz jakieś plany na wieczór?
-Właściwie to powinniśmy dziś wyjechać poza granice miasta.
-Umm, jedziecie gdzieś? To może nie będę przeszkadzać..
-Nieistotne. Więc o co chodzi?
-Co powiesz na wypad do klubu?
-Nie wiem czy znajdę czas.
-Rozumiem, mógłbyś zapytać się innych czy by nie chcieli się wybrać?
-Wiesz co Emma, Ci inni to Twoi przyjaciele, i lepiej sama zapytaj się co o tym sądzą. Cześć. - rzucam wyłączonym telefonem. Jeżeli tak ma wyglądać ta znajomość, to ja dziękuję.

***

Końcem końców podjęliśmy decyzję o opuszczeniu miasta na upływ dzisiejszego dnia i nocy. Każdemu z nas przyda się oczyścić umysłu. Tak samo jak moi przyjaciele muszę tak jakby odświeżyć wewnętrznego ducha przed kolejnymi wydarzeniami jakie może zgotować mi przyszłość. Życie nastolatka -a mówią, że to najlepszy okres życia- jest męczące. Jeżeli mam być szczery w zupełności, to jest takie fajne, że aż chujowe.


Emma's Pov

Nie rozumiem, o co im chodzi. Niby przyjaciele, ale zachowują się jak... nie potrafię nawet znaleźć odpowiedniego słowa, by ich opisać. Zupełnie jakby chcieli trzymać mnie w klatce - bym mogła spotykać się tylko i wyłącznie z nimi, inni powinni przestać istnieć dla mnie. Rzecz w tym, że nie potrafią nade mną zapanować, bo ja pragnę wolności. Świata otwartego, bez granic, niepotrzebnych barier. Coraz częściej stają się dla mnie niewidzialna barierą. David ma racje - chcą mnie zniszczyć. Zniewolić. Nie pozwolę im na to! Tacy pseudo przyjaciele nie są mi do szczęścia potrzebni. Ważne, że pierworodny jest ze mną. To on chce mi pokazać świat, który mnie ominął, przez niefortunne odejście. Wytłumaczył mi swoje natychmiastowe opuszczenie mnie. On to zrobił dla mojego dobra. Chciał, bym sama stawiła czoła niekolorowemu życiu, które jest tylko po to, by je przeżyć. Przecież w końcu i tak wszyscy umrzemy - tylko ścieżka życia musi się wypalić, albo odgórnie ktoś musi stwierdzić, że żadna zabawa z nami; że jesteśmy zbyt nudni by żyć i..  żegnaj życie. 
-Ems, jesteś już gotowa? - donośny głos Alessi'ego z parteru sięga mnie na piętrze. Moi opiekunowie musieli jechać do ciotki do sąsiedniego stanu - podoba mi się wizja pustego domu. Tylko ja i David.
-Nie mogę znaleźć szpilek! - burczę niezadowolenie. Przecież nie założę trampek do takiego stroju! Pff, jeszcze czego. Będę gotowa jak znajdę czarne obuwie na szpilce.
-O nich mówiłaś? - pyta wchodząc do mojego królestwa, z parą szpilek w dłoni. Wyrywam mu je i wsuwam w nie stopy, podtrzymując się jego ramienia.
-Wyglądasz świetnie. - komentuje, po czym składa przelotnego całusa na nagim ramieniu. -Aż nie mogę się doczekać dalszej części wieczoru. -mruczy. Ideał!



***

Wtulona w blondyna, sączę powolnie alkoholowy napój. Wokół szum, dudniąca muzyka, spocone ciała ocierające się o siebie, zapach tytoniu wymieszany z domieszką alkoholu i zmęczenia unoszący się - jednym słowem powróciła dawna Emma. Nastolatka sprzed ery pastelowych sukieneczek i delikatności - odważna, ryzykowna, lubiąca ciężką zabawę. Ci ludzie, z którymi się zadawałam wydają się być teraz tacy nudni. Nic wartego uwagi w nich nie ma. No bo, co oni w sobie takiego mają? Alex głos? Christian urodę? A Sam i Nicole? Oni to już w ogóle istna porażka. Musze czym prędzej się od nich odciąć, a już w pełni od aroganckiego, uważającego się za niewiadomo kogo, młodszego Alessi'ego. Starszy z braci wyjawił mi prawdę o Christian'ie. I co? Myślał, że się nie dowiem? O nie, nic z tych rzeczy! Na pewno nie będę żadnym trofeum w idiotycznej sprzeczce jego oraz Tom'a. Niech najlepiej obaj lecą do Lindy - na pewno przyjmie ich obu.
-Podoba Ci się? - och, cały czas o mnie myśli.
-Jestem całkiem spoko. - odpowiadam. Byłam w lepszych klubach, no ale to był Londyn, a nie jakiś lokal Monhattan'u.
-Mam ciekawszą zabawę dla naszej dwójki. - mruczy zachęcająco. Dreszcze przebiegają przez me ciało. Jak on na mnie działa!
-Robi się ciekawie. - kończę złączając nasze usta w jedność, kiedy wolna ręka sunie się w dół, po jego ciele. To może być świetna noc. 


***

Na oślep wpadamy do mojego domu. Po omacku odszukuję włącznik światła. Chcę jak najszybciej i bez żadnych przeszkód znaleźć się w swojej sypialni, a buzujący we krwi alkohol potęguje to odczucie, i niewidzialną dłonią ciągnie mnie o blondyna w tym kierunku.
Niespodziewanie zostaję pchnięta plecami na ścianę, z której spada średnich rozmiarów zdjęcie w oszklonej ramce, która rozbija się tuż obok mnie. Myśl zachęcająca do czekania na dalszy rozwój wydarzeń ucieka w chwili, gdy mój policzek przyjmuje mocny cios. Z tej strony go nie znałam.. Czy w sprawach miłosnych uniesień woli stanowczość i brutalność? Nie spodziewałam się. Nagle przede mną staje kobieta, której nigdy na oczy ujrzeć nie potrzebowałam.
-Matko? - pytam zupełnie zbita z tropu. O co tu chodzi do jasnej cholery!?
-Powiedz żegnaj, Emmo.
-O czym ty mów..
Nie wiem co się dzieje dalej. Głęboka czerń porywająca mnie w swe sidła uniemożliwia mi rejestrowanie mających swe miejsce w teraźniejszości zdarzeń. Boję się..

wtorek, 12 kwietnia 2016

008

Równo o piętnastej rozbrzmiewa dzwonek kończący dzisiejsze lekcje. Weekend się zaczął, wolne od nauki.. Kolejne kłamstwo, ostatnimi czasy zdarza się to coraz częściej.. Wina szkoły!
Czekam chwilę nim moi przyjaciele wychodzą z placówki instytutu. Trochę dziwnie czuję się będąc na miejscu obserwatora, kiedy Emma z Nicole zachowują się jak para - to staje się nienormalne. Jestem tolerancyjny, no ale ludu - trzymają się za ręce, okej, nie ma problemu. Przytulają się, normalne, są przyjaciółkami - no ale sekundowe pocałunki są już lekką przesadą. Chociaż ich środowy popis był bardzo interesujący... Podchodzą do mnie, nie kryjąc zdziwienia spowodowanego moim przybyciem pod szkołę.
-O co chodzi? - pyta Alex zarzucając rękę na ramię swojej dziewczyny, która natomiast trzyma się blisko niebieskookiej piękności.
-Mamy sprawę na mieście. - mówię bez żadnych wstępów. Nie uważam by jakiekolwiek były potrzebne.
-W jakim sensie my?
-Jako Sound Aloud. Załatwiłem nam spotkanie z wytwórnią. Mamy kontrakt do podpisania.

***

Przez całą drogę do wytwórni muzycznej byłem skazany na wysłuchiwanie pisków moich przyjaciółek. A to jedna się skarżyła, że nie jest odpowiednio ubrana, druga za to, że.. Ehh, szkoda nawet mówić. Wreszcie moim oczom ukazuje się wieżowiec. Amerykańska wytwórnia TommoMusic*. Marzenia mogą się spełnić w przeciągu sekundy - dążmy do marzeń.

***

Od dobrych dziesięciu minut czekamy na założyciela wytwórni. Zaczynam się bać, że zmienił zdanie co do naszego zespołu. Starałem się od końca roku szkolnego o to cholerne spotkanie - nie poddam się tak łatwo. Nie zrezygnuję z czegoś co skupiało na sobie moje zainteresowanie przez kilka miesięcy.
-Przykro mi, ale pan Jamie Tomlinson** nie może się zjawić. - oznajmia kobieta siedząca za kontuarem. Zdenerwowanie powoduje wrzenie krwi w żyłach.
-Przepraszam za to, że mogę zabrzmieć chamsko.. Cat - wyczytuję imię z plakietki przyczepionej do białej koszuli - ale byłbym wdzięczny, gdybyś powiedziała nam coś, co nie jest oczywiste dla nas. Jakoś zauważyliśmy, że go tutaj nie ma. - cyniczny uśmiech zdobi mą twarz. Rysy na twarzy recepcjonistki zaostrzają się. Och, czyżbym ją zdenerwował..
-Proszę o opusz..
-Nie odejdziemy dopóki nie odbędzie się umówione spotkanie.
-Cristian, daj spokój. Innym razem. - czuję szarpnięcie za ramie.
-Jeśli życie Ci mile to usiądź. - zwracam się do mojego kuzyna. Przez pieprzonego twórcę tej wytworni zaraz trafi mnie szlag.
-Chętnie przeprowadzę z Wami spotkanie w imieniu Jamie'go. Nathan Smith***, zarząd już czeka.

***

-Jamie opowiadał mi o Was, ale ja nie widzę konieczności, by zwlekać. Sound Aloud, jesteście gotowi, by zaprezentować swoje umiejętności przed światem?


Emma's Pov

Jejku, tego się nie spodziewałam. Brak wywiadu rozpoznawczego, zero pytań. Tylko zarząd, my oraz kontrakt. Czy to nie za szybko?
-Nie chcecie byśmy zaprezentowali piosenkę? - pyta Alex o to, co nurtuje każdego z nas. Czy tak właśnie wygląda spotkanie z jedną z najpopularniejszych wytwórni płytowych?
-Żadne z nas nie poczuwa się do potrzeby ponownego przesłuchania Waszych zdolności.
-Przepraszam, ale jak to ponownego? - pytam zupełnie zbita z tropu. Pierwszy raz widzę faceta na oczy, a on oznajmia, że już zna nasze zdolności? Coś mi tu nie pasuje.
-Byliście świetni na Flesh Rock. Pełni charyzmy, pasji - ale, jeżeli macie być spokojniejsi to proszę.
Mija chwila nim w sali narad rozbrzmiewa rytm Music Speaks. Czuję w sobie taki wewnętrzny spokój. Zaraz po części Alex'a, udzielam głosu. Chcę dać z siebie wszystko - pokażemy im, że nie zawiedziemy. Sound Aloud zmiażdży ich swym brzmieniem!

Na dźwięk głosu Christian'a przechodzą mnie ciarki - od początku tak było. On nie ma barwy głosu takiej jak Alex, Sam, czy nawet jego brat. To jest unikalna barwa. Znam tylko trzy osoby, których brzmienie jest tak zaskakujące. Są niepowtarzalni.

Kiedy utwór się kończy nie potrafię kryć zadowolenia. To jest wielka szansa dla naszego zespołu. Wszystko dzięki Christian'owi - wspaniały z niego przyjaciel
-Ja widziałem to światło! - rzuca Smith z uśmiechem na ustach. Nie za bardzo rozumiem o co mu chodzi, ale chyba dobrze wypadliśmy, prawda? -Nadal nie wierzycie w swój talent?
-Nie bądźmy tacy skromni, przecież jesteśmy świetni. - wtóruje Alex. Ach ta nasza skromność!


***

Christian's Pov

Nie wiem jak inni, ale ja jestem wręcz podniecony z powodu podpisania kontraktu. Ten kontrakt to klucz do muzycznego świata. Cel naszych marzeń!
-Nicole, nie skacz do fon.. Nie wierzę, że to zrobiłaś!
-Stary, weź ogarnij swoją dziewczynę.
-To dziewczyna Emmy.
-Em.. - ucinam, orientując się, że dziewczyna oddalona od nas, rozmawia przez telefon. -Zabierzcie Nicole z tej fontanny. Idziemy do nas. -mówię, po czym wstaję z ławki. Zakradam się do Ferrari w celu wystraszenia jej, ale chęć zrobienia jej żartu odchodzi w niepamięć, kiedy tylko słyszę imię mojego brata, padające z jej ust. Najwyraźniej woli spędzać czas z nim, niż świętować kontrakt z nami - przyjaciółmi. Zaczynam odczuwać wielką niechęć kierowaną do David'a. - Idziemy do mnie i Alex'a. Idziesz z nami? - pytam wcinając się jej w rozmowę. Odwraca się w moim kierunku, z pytającym wyrazem twarzy. -Idziesz z nami świętować? - powtarzam się. Błagam, niech tylko nie mówi, że.. 
-Spotykam się z David'em. Sorry. - szlag!

***

Mimo, że jakiekolwiek chęci do świętowania opuściły mnie, staram się tego nie okazywać. Próbuję cieszyć się wraz z przyjaciółmi, ale świadomość, że oni są razem, w dodatku sami - ściska mnie. Christian, spokojnie - nie widzieli się dwa lata.. Pieprz się wewnętrzny głosie! Mam gdzieś to, że nie widzieli się przez tyle czasu. Mój brat musiał być skończonym idiotą, by zostawić tak świetną dziewczynę jak Emma!
-Dobra, mam dość. - słyszę krzyk pełen irytacji ze strony brunetki jeszcze tak niedawno 'pływającej' w miejskiej fontannie. Rzuca we mnie niebieską bluzą, która jak nazłość trafia w mą twarz. Głupi suwak! Z twardszego materiału zrobić się go nie dało!?
-O co Ci znów chodzi?
-Zbieraj się. Idziemy po Emme.
-Jest z David'em, a ja nie chcę im przeszkadzać w randce. Poza tym gdyby chciała, to by była teraz z nami.
-Bóg Cię opuścił, czy duch nawiedził, że nie widzisz, że podobasz się Emmie!?



*TommoMusic - wytwórnia muzyczna wymyślona na potrzeby fanfic'u.
**Jamie Tomlinson (JJ Hamblett) - założyciel TommoMusic. Postać odgrywająca dużą rolę w ff.
***Nathan Smith - przyszly manager Sound Aloud.

Edit; I love Nicole in my fanfiction! ♥
Enjoy!

sobota, 9 kwietnia 2016

007

Zapraszam do dodawania się do obserwatorów, by nie przegapić żadnego posta. ;D


Perspektywa spędzania czasu ze starszym Alessi'm nie była zbytnio zachęcająca - tym bardziej, że bałam się, że przy ponownym spotkaniu rozszarpię go na strzępy. Nie potrzebna mi żadna złość, by wyrazić niechęć do jego osoby, gdyż tak naprawdę w głębi serca tęskniłam za nim. Kiedy spojrzę na to wszystko co połączyło nasze drogi trzy lata temu - wszystkie pomyłki, chwile radosne, płacz, niezrozumienie, aż w końcu dotarcie do upatrzonego celu - nie odczuwam złości, a wdzięczność. To prawda, odszedł, porzucił jak zużytą zabawkę, ale wrócił. Teraz pozostaje radować się, cieszyć z ponownego przetarcia dróg życiowych. Stoimy na tym samym zakręcie. On po jednej stronie, ja po drugiej - więc czemu nie spróbować, by tego wszystkiego na nowo. Trzecim rozdrożem dróg a zarazem tym najważniejszym jest Christian. Trzy wyjścia; prawica jako David, lewica jako Christian, ale może odpowiedzią jest droga prosta - przed siebie i tylko dla siebie. Egoistyczna ścieżka, ale chyba najwspanialsza. Najmniej wyboi, prosto i bez zakrętów. Idziemy?
-Naprawdę chciałaś mnie rozszarpać, kiedy pojawiłem się na nowo?
-Byłam wściekła o to, że zniknąłeś dwa lata temu, ale to odczucie spotęgował fakt, że tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło wracasz po upływie tych wszystkich dni.
-Taka była nasza umowa.
-Wiem, o tym - po prostu zniknąłeś tak nagle. W jednej sekundzie byłeś, w drugie nie istniałeś.
-Ale wróciłem, pamiętaj o tym mała.

***

Jest środek tygodnia, ale żadne z nas nie przejmuję się tym, że jutro jest normalny dzień. Szkoła, obowiązki - żadne z nas się do tego nie poczuwa. Teraz liczy się dudniąca w uszach muzyka, taniec, zabawa, szaleństwo.. alkohol - cała nasza szóstka skupia uwagę na tych wartościach.
Nagle Christian wciąga mnie na drewniany stolik kawowy, na którym stoi od jakiegoś czasu. Przyciąga mnie do siebie. Płynący w krwi alkohol dodaje mi niewyobrażalnej odwagi. Starszy Alessi nauczył mnie opanowania po alkoholu - nauka nie idzie w las. To zaskakujące, jak wiele mu zawdzięczam po zaledwie roku znajomości.
Zarzucam dłoń na ramię niebieskookiego, natomiast on umiejscawia swą wokół mej talii. Mój wzrok pada na usta blondyna. Tak bardzo chciałabym go pocałować..
Pochyla się nade mną - czyżby wyczuł moje pragnienie? Przymykam powieki. Chcę poczuć jego usta na moich.. Nagle stolik pęka pod naszym ciężarem. Oboje padamy na połamane drewno. To jest jakaś kpina! Nie mógł poddać się choćby sekundę później?!


***

Wraz z Nicole zmierzamy do wyjścia z mieszkania chłopaków. Zdecydowanie przesadziłyśmy z alkoholem dzisiejszego wieczoru. Kręci mi się w głowie zupełnie tak jakbym zeszła z tzw. kręciołka na placu zabaw. De Ponte wpada na szafkę stojącą w korytarzu, przez którą koziołkuje. Wybucham gromkim śmiechem patrząc na niezaradność mojej przyjaciółki. Czuję się 'okropnie' wyluzowana, ale nie widać tego po mnie - nauka David'a działa cuda.
-Może Was odprowadzę. - proponuje Cristian opierając się ramieniem o ścianę. Trzyma się zdecydowanie za dobrze, zupełnie jakby nie wypił ani kropli dzisiejszego dnia. Czyżby też był uczniem starszego brata?
-Masz jutro szkolę, ja to zrobię. - obok mnie staje jego brat, który owija rękę wokół mej talii. Wyrywam się i podchodzę do leżącej na podłodze brunetki, której pomagam wstać.
-Możesz odpuścić, jestem zawieszony. Odprowadzę je.
-Zapomnij młody. Zajmij się kolegami. Ja je odwiozę i wracam do siebie. - że co proszę? Myślałam, że zostaje w Nowym Jorku, no ale skoro wraca do siebie.. Aaaa, w tym sensie do siebie.
-Możesz jechać od razu. Zajmę się nimi.
-Poradzimy sobie same. - mówię nim zaczną się kłócić. Jestem zbyt padnięta, by tego wysłuchiwać.
-Daj spokój Ems. Samochodem będzie szybciej. - upiera się David, uporczywie wlepiając wzrok w młodszego blondyna.
-Kochanie, chcę spać. - mruczy Nicole kładąc głowę na mym ramieniu. -Jedźmy już. 


Christian's Pov

Coraz bardziej zaczyna mi przeszkadzać obecność zielonookiego. Czy nie mógł siedzieć w tej swojej zakichanej Irlandii!? Jego odwiedziny są mi niepotrzebne.
-Piłeś i nie pozwolę Ci prowadzić autem z dziewczynami.
-Wyluzuj się młody. Nie pierwszy raz Emma jeździ ze mną na promilach.
Spoglądam na Emme, która przygląda nam się z niecierpliwością, ale kiedy nasze spojrzenia się krzyżują - rysy twarzy łagodnieją.
-Wrócą ze mną. - słyszę za sobą. Sam. Perspektywa wiodąca, że będą z moim kuzynem nie jest straszna - w przeciwieństwie do obecności pierworodnego.
-Nadal upieram się, by..
-Wracamy z Sam'em. Odpuścić sobie David - rzuca na wpółprzytomna Nicole. Mam ochotę ją za to przytulić.
-Nie marudź Nancy. Zaraz będziesz w domu.
-Po pierwsze, to Nicole, a po drugie to czas Twoich odwiedzin dobiegł już końca, także byłbym wdzięczny gdybyś opuścił moje mieszkanie.
-Od kiedy mały Christian stał się taki chamski. Wypadałoby poskarżyć się matce, że jej ukochany syneczek stał się skory do zaczepek. Nie będzie dumna prawda?
-David. - Emma zwraca na siebie uwagę wszystkich. - Idź.
-Ale ty ze mną. - upiera się nadal. Nie no, jeszcze chwila i mu przywalę, tak że gwiazdy przed oczami mu staną.
-Wracamy z Sam'em. Źle działasz na Nicole.
-Wiesz, gdzie mnie szukać. - mówi do mojej przyjaciółki nim opuszcza mieszkanie. Ku mojemu zdziwieniu wraca do środka i przyciąga gwałtownie do siebie blondynkę, co skutkuje upadkiem De Ponte niespodziewającej się niczego podobnego. Kiedy pochyla się nad nią, wbija mnie w podłogę. Nie potrafię zareagować. Nagle, ku zdziwieniu -zapewne wszystkich- wpada w nich Alex, który przypatrywał się temu wszystkiemu z dystansem. Niby zatacza się, ale doskonale widzę, że tylko udaje. Znam mojego przyjaciela na wylot - wiem również, że zrobił to dla mnie. To nazywa się przyjaciel - zrobi wszystko, by tylko zaoszczędzić niepoprawności świata.


***

-Myślę, że dogadaliśmy się. Muzyka jest przyszłością tego świata. Wy jesteście przyszłością tego świata.
-To jest wielka szansa, obiecuję tego nie zmarnować.
-W takim razie, zapraszam jutro. Marnowanie talentu, jest grzechem karygodnym.
-Nigdy się nie poddajemy. Do zobaczenia jutro.
-Do zobaczenia.
Drogo ku przyszłości - przyjmiesz nas w swe ramiona?

piątek, 8 kwietnia 2016

006

Zapraszam do dodawania się do obserwatorów, by nie przegapić żadnego posta. ;D
Rozdział troszku.. dziwny? (zażalenia do mojej zjechanej psychiki xD )
Zapraszam!



dwa dni później

W pośpiechu wsuwam trampki na stopy. Że akurat dziś musiałam zaspać! Bez słowa wybiegam z domu. Nie wiem, ile mija nim orientuję się, że nie zabrałam ze swojego pokoju plecaka z zeszytami przedmiotowymi. Ciche fuknięcie ucieka z ust - pośpiesznie zawracam. Jeżeli się spóźnię to Skorpion mnie zabije!
Od razu po wbiegnięciu do miejsca mego zamieszkania wbija mnie w podłogę. Co on tu.. Nie było mnie pięciu minut! Jakim cudem on znalazł się tu, w dodatku teraz, kiedy porzuciłam bagaż z tabliczką '12* u zbocza. Niezauważalni przechodzę do sypialni, skąd zabieram torbę. Nie ma szans, że zejdę na parter. On nie miał prawa się tu pojawiać!
Nie potrafię, określić co uderza mi do głowy, ale wyrzucam swój pakunek przez okno. Jeżeli umrę, to powiedźcie Nicole, że lepszej dziewczyny nigdy nie miałam.. Przekładam wpierw jedną, a następnie drugą nogę przez barierkę balkonu. Zamykam oczy, które roztwieram dopiero po nie dość przyjemnym upadku.
-Umm.. Emma, co ty robisz? - tyle lat minęło kiedy po raz ostatni słyszałam ten głos.. Czy naprawdę nie mógł siedzieć już w domu!? czemu ja mam takiego pecha..!
-Noo, no wiesz.. taki poranny trening. - wymuszam najbardziej sztuczny uśmiech na jaki tylko mnie stać. Alessi byłby ze mnie dumny!
-Nie powiesz mi nic? Nawet zwykłego''hej''?
-Może być giń? - nienawidzę Cię.
-Może troszkę milej. - upomina mnie. Teraz to już na pewno nie mam po co iść do szkoły. Prędzej kaktus wyrośnie mi na dłoni, niż zgodzę się na karną pracę od Strozzi'ego. Nienawidzę tego dziada - zresztą tak samo jak tego typa, który ma zaszczyt przede mną stać.
-Christian wie?
-Polecisz mu się poskarżyć na temat jego braciszka?
-Myślałam, że będę tęsknić za tym Twoim sarkazmem - teraz możesz go sobie wsadzić w..
-Nadal tak samo zadziorna. Jak mi tego brakowało. - podchodzi bliżej mnie. Nadal jest tak samo chamski jak kiedyś, ale bądź, co bądź - pomógł mi. Owija ramiona wokół mnie. Pochyla się w mym kierunku. Niech Cię piekło pochłonie!

***

-Ale jak to spotkałaś David'a? Gdzie? - och, Alex. Jak po raz jedenasty zapytasz mnie o to samo, to Ci przywalę.
-Po prostu tak wyszło. Był u mnie w domu, a kiedy wychodziłam do szkoły..
-Warto dodać, że robiłaś to skacząc z balkonu.
-Akurat to zapamiętałeś? Serio, Leoni?
-Czemu mnie przy tym nie było!? -pada na kolana, unosząc dłonie ku gorze. Okeej, nie wnikam..
-Powiedzieć Ci coś?
-No jasne, wal.
-Lecz się.


Christian's Pov

Od dwóch dni jestem zawieszony- jezu, jak to szybko minęło. Niestety reszta tez minie mi tak szybko. A może tak poszczycić się na kolejną karę..? Myśleliście, że będę rozpaczał z powodu 'wolnego' od szkoły? Nic bardziej mylnego! Teraz żyję sobie jak student - zero zmartwień szkolą, ciągła zabawa, godzinne treningi indywidualne - jak dla mnie żyć, nie umierać!
-Jakim prawem żadne z Was nie wspomniało nawet słowem, że spędziliście wspólnie noc?! - piszczy z oburzeniem, Nicole. Znam ją tyle lat, ile wiosen mam na karku, kocham jak siostrę, ale jeżeli jeszcze  choćby raz piśnie mi wprost do ucha, to ją po prostu najzwyklej w świecie uduszę!
-Czy aż tak podnieca Cię fakt, że spałem u Emmy?
-Po pierwsze; spaliście w jednym łóżku. Po drugie; było to zaraz po dniu bójki, a po trzecie; jak cholera!
-Nie klnij młoda. - upomina ją Samuel. Czy już kiedyś wspominałem, że kocham tych ludzi?
-Też masz wrażenie, że Nicole jest niewyżyta? -zwracam się do kuzyna. Czasami ta dziewczyna mnie przeraża. (!)
-Jak cholera.
-Nie klnij młody! - krzyczymy na równi z De Ponte. 

Błagam, jeżeli kiedyś umrę -wiem, tak genialni ludzie jak ja są wieczni, ale udajmy, że jestem skromną osobą-  to pochowajcie nas w jednej mogile.
-Właściwie to jestem..
-Tam są drzwi. - mówi brunetka wskazując za siebie.
-Milo. - słyszę za sobą. Obracam się i moim oczom ukazuje się Emma wraz z Alex'em. Uśmiech samoistnie powiększa się. Boli mnie uśmiech od uśmiechu (o ile jest to w ogóle możliwe. A jest?)
-Powinniście nauczyć się pukać. Christian albo Sam mogliby oglądać filmy ulubionej kategorii. - w wypowiedzi Nicole wcale, a wcale nie było żadnego podtekstu. A gdzie tam - skądże tak .. mądre stwierdzenie.
-Alex, masz strasznie niewyżytą dziewczynę.
-No bo widzisz, Alex nie daje sobie rady. - nie wiem czy to przez  wzruszenie ramion w wykonaniu Nicole, czy mina Leoni'ego, ale wraz z krewniakiem wybucham śmiechem. Emma natomiast nie wie co odpowiedzieć - zdradza ją mimika twarzy.
-Nicole to Ty.. zdradzasz mnie?! - oburzenie Emmy wzmaga jedynie moje rozbawienie. Czy zdarzyło się komuś, by uśmiech odpadł od śmiania się? Jeżeli nie, to ja przejdę do historii!
-Emma, kochanie.. to było zanim zaczęłyśmy się spotykać.
-Błagam, wyprowadźcie mnie stąd bo zaraz zemdleję. - jęczę miedzy płytkimi oddechami jakie czerpię. Zaraz tutaj zemdleję. Tlenu, dajcie tlenu!
-Jak mogłaś mi to zrobić.. Przecież się kochałyśmy..
-W jakim sensie?! - krzyczymy we trzech. To zaczyna się robić chore..
-Alex, wybacz ale nie wystarczałeś mi i...


Emma's Pov

 -Nie bój się kochanie, ja Cię zaspokoję. - mówię do 'mojej dziewczyny'. Jakim cudem nasi przyjaciele jeszcze nam nie przerwali. Mrugnięcie Nicole wdrąża mnie w dalszy udział w tym przedstawieniu. Od razu zastrzegam swoją orientację. Jestem stuprocentowo homoseksualistką, wróć! Hetero - ja jestem heteroseksualna! W końcu Christian, no i no.. No wiecie. Nicole tak jakby rzuca się na mnie. Napiera ustami na moje wargi. Tak jak już mówiłam - wolę chłopaków! W pomieszczeniu rozlegają gwizdy. Jacy oni są dziecinni.. dobra, to my jesteśmy dziecinne. Podnosi lekko moją koszulkę, odsłaniając mój brzuch. Czy chłopaków aż tak to podnieca?
-Może potrzebujecie trzeciego. - o mój Boże...




*'12 - [2012] - rok, w którym Emma szukała swej matki przy pomocy brata Christian'a - David'a.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

005

Zapraszam do dodawania się do obserwatorów, by nie przegapić żadnego posta. ;D


No i po co to całe zamieszanie? Co się stało, to się nie odstanie. Nie ma czego przeżywać. Mówi się trudno i żyje się dalej.
-Zapytam jeszcze raz i oczekuję odpowiedzi z Twojej strony. - mówi cierpliwie dyrektor, choć wiem, że wystarczająco nadużyłem tego stanu. -Dlaczego pobiłeś Tom'a?
-Powtórzę jeszcze raz - bo tak mi się podobało.

-Christian, nie polepszasz swojej sytuacji. - nagle taka pomocna.. Niech pędzi lepiej do swojego chłoptasia. 
-A Ty działasz mi na nerwy. Możesz wyjść?
-Emmo, poczekaj przed gabinetem, proszę.
-Ale..
-Czy chociaż raz możesz zrobić to o co jesteś proszona?!

***

No i po co była ta cała rozmowa? Jakby nie mogli po prostu wydać na mnie wyroku.. A tak jedynie straciłem bitą godzinę z życia. Przez tydzień kary przynajmniej sobie odpocznę. Jak tak sobie o tym teraz myślę, to tak właściwie wyszło na moją korzyść. No kurcze, nie będę musiał oglądać parszywej (choć dzięki mnie obitej) twarzy Tom'a. Praktycznie same korzyści z tego wyjdą.


***

Myślałem, że moja dusza podejdzie lekceważąco do tej sytuacji tak jak zrobiło to ciało. Niestety. Jest trzecia nad ranem, a ja nie potrafię zasnąć przez bitwę myśli rozgrywającą się w mym umyśle. Sytuacja, która miała miejsce, nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia - w przeciwieństwie do tego co powiedział mój rywal. Te informacje - o ile są w ogóle prawdą - wstrząsnęły mną. Nie potrafię pojąć tego, że Emma, że mój własny, rodzony brat.. Przecież to nierealne!
Pośpiesznie wstaję z łóżka i opuszczam mój azyl. Nie spocznę dopóki nie dotrę do prawdy - będę o nią walczył.
-Gdzie idziesz? - pyta Alex , który ku mojemu zdziwieniu przesiaduje jeszcze o tej porze w salonie. Mam wyrzuty sumienie przez to, że ucierpiał z mojej winy. Opatrunek widniejący na jego skroni potęguje jedynie to odczucie. Jestem strasznym przyjacielem. 
-Po przeszłość.


Emma's Pov

To był układ. Milczenie za ból. Ból zadany najbliższemu przyjacielowi. Cholerna egoistka ze mnie - wolałam chronić siebie, niż Christiana.. I po co to było; cała szkoła wie o mojej przeszłości, ten dupek, Tom jest poobijany, a Christian - jego niestety musieli zawiesić, i to w dodatku z mojej winy! Dlaczego nie mogłam żyć na poziomie takim jak moi rówieśnicy? Dlaczego wybrałam tą cholerną drogę.. Zawsze chciałam być dojrzalsza, niż osoby z mojego rocznika - no i jak na tym wyszłam.. Gdybym tylko potrafiła cofnąć czas - co ja w ogóle gadam?! Nie potrafię, a po drugie to nie zmieniłabym nic. Nawet sekundy przeszłości.

Przenoszę wzrok na okno, by zaczerpnąć inspiracji na wpis do pamiętnika, ale zamiast weny nachodzi mnie strach. Zakapturzona postać stojąca na mym balkonie, otulona płaszczem płaczącego nieba. Serce przyśpiesza swą prace. Strach paraliżuje me ciało. Z niewiedzą wpatruję się w upiorny widok.
Podchodzi bliżej. Unosi dłoń, a palce suną się po szybie. Najpierw litery, potem słowa - ,,obronię Cię''.
***

Każdy czyn ponosi za sobą konsekwencje. Obecnymi konsekwencjami jest powrót do wspomnień, ale jeżeli nie teraz - to nigdy. Ostatni dzwonek.
-Rozumiem, że jest to dla Ciebie trudne, ale mnie również nie jest łatwo. Dowiedziałem się rzeczy, które dobitnie mną wstrząsnęły. Powiedz mi, jak ja mam patrzeć Wam w oczy, wiedząc, że kryjecie przede mną przeszłość, która ma dla mnie wielkie znaczenie.
-To co mówił Tom, było prawdą częściową. Fakt - znałam David'a, ale łączyła nas tylko znajomość o podłożu czysto koleżeńskim. Byliśmy sobie bliscy, ale nigdy nie wykraczaliśmy poza granice przyjaźni.
-Czyli Wy nie..
-On mi tylko pomagał.

[... Ciężko jest przyjąć na swoje barki ciężar w postaci informacji, która odmienia całe Twoje życie. Wszystko jest świetnie i nagle takie ''surprise!''. Czternaście lat ukrywano przed nią  najważniejszą rzecz, jaka  może tylko istnieć w życiu człowieka - pochodzenie.
Błądziła między uliczkami z otwartą butelką alkoholu zabranego z barku.. emm.. rodziców? To raczej nie jest poprawna forma. Opiekunów? Trafna sugestia.
Przystanęła, by zaczerpnąć łyk. Paląca ciecz rozlała się po przełyku nastolatki. Cieknące po policzkach łzy, jak magnez przyciągały zimne powietrze - dla listopadowej nocy to normalne zjawisko. Krztusiła się przez płacz. Czego oczekiwała? Pomocy? Ratunku? Żadnego z tych. Prawdy!
Skręciła w kolejną przecznice i siadła opierając się plecami o mur. Nie znała tej części deszczowej stolicy. Była tu po raz pierwszy, ale widok panujący tu nie zachęcał do dalszych odwiedzin. Bezdomni śpiący na chodnikach, grupki obcych przesiadujących przy ogniu, dającym ciepło. Dogodnymi warunkami nazwać tego nie można. Dla niej była to kpina - uważała, że każdy człowiek ma prawo do spokojnego życia z chociażby najpotrzebniejszymi dobrami materialnymi.
Niebezpieczeństwo, narkomania, alkoholizm. Te trzy rzeczy łączyły wszystkich mieszkańców tego miejsca. Nawet nie wiedziała jak ono się nazywa. Brudny świat - tak go nazwała.

***

Biegła ile sil w nogach miała. Bala się okropnie. Przy gwałtownym skręcie w prawo o mało co nie przewróciła się, niszcząc jakiekolwiek szanse na ratunek. W ostatniej chwili uratowała się dłonią, która przy spotkaniu z podłożem oddaliła ciało od bolesnego upadku. Ten błąd stanowczo ją zwolnił. Wróciła do ucieczki - akcja serca przyśpieszona była o co najmniej połowę. Spojrzała za siebie. Kolejny błąd. Fakt, ze był stanowczo za blisko, jedynie ją zestresował. Przyśpieszyła swój bieg do maksimum możliwości. Zmęczenie dawało o sobie znać. Nogi odmawiały posłuszeństwa, a ona nie widziała ile jeszcze zdoła się ratować.
Wbiegła na jezdnię. Nie przebiegła nawet metra, kiedy ból przeszył cale jej ciało. Wzniosło się na parę setnych sekundy w powietrze, tylko po to, by po chwili przeturlało się po masce samochodu osobowego. Sparaliżowana strachem ledwo oddychała. Nawet o głupi centymetr poruszyć się nie potrafiła.

***

Minęło kilka godzin nim ''powróciła do świata żywych''. Obudziła się w zupełnie innym miejscu, niż ostatnie zapamiętała. Nie wiedziała, gdzie jest, ani co się z nią dzieje. Nawet nie chciała znać odpowiedzi.
Przy niej cały czas przesiadywał osiemnastoletni chłopak . Sumienie wykłócało się z nim o to, by przyznał się do winy. Dopiero co wkroczył w dorosłe życie, a już miał odpowiadać przed Bogiem. O mały włos, a złamałby piąte przykazanie tych najważniejszych. Od klęski psychicznej zdołał się uchronić.

Kiedy tylko otworzyła oczy, doskoczył do niej jakby była osobą, która zasługiwała na zainteresowanie całego świata. Nie znała go, ale była zbyt obolała, by zabrać się do ucieczki przed nieznajomym..

***

-Jestem Emma.
-Jestem David*.
-Pomożesz mi odkryć prawdę?
-Przyrzekam. - te słowa połączyły ich drogi na rok. Trzysta sześćdziesiąt pięć dni trwały poszukiwania słuszności. ]**


-Trzysta sześćdziesiątego szóstego dnia, nasze drogi się rozeszły. - kończę swą opowieść. Czuję lekkość na duszy. Głaz przeszłości pozostał u stóp góry, kiedy ja sięgam szczytu.
-Nie chciałaś go odnaleźć? - pyta zdziwiony. A czy w ogóle było to potrzebne..?
-To transakcja wymienna. On mi autentyczną rzeczywistość, a ja jemu wolność. oboje spełniliśmy swoje przyrzeczenia. Pomógł mi poznać moje pochodzenie. Spotkałam kobietę, która mnie urodziła. Jak się później okazało, nie były mi potrzebne kontakty z nią. Nie obchodziłam jej, więc z takim samym nastawieniem podchodziłam do jej osoby.
-A rodzina zastępcza?
-Sprawiałam im straszne kłopoty. Piłam na umór, szlajałam się po różnych klubach, do których David załatwił mi wstęp. Byłam zagubiona. W końcu nie wytrzymali i oddali mnie do ośrodka adopcyjnego. Początkowo nazywałam się Emma Castelli, potem nadszedł czas na Cox. Końcem końców stałam się Ferrari, i tak już chyba pozostanie.
-Nie tęsknisz za nimi? No wiesz, twoja biologiczna matka, pierwsza rodzina zastępcza..
-Teraz mam prawdziwą rodzinę. To wy nią jesteście. 


*David Alessi (Paul Wesley) - starszy brat Christiana, dawny przyjaciel Emmy. Odgrywa znaczącą rolę w historii.
**retrospekcja

sobota, 2 kwietnia 2016

LBA

Edit; W poniedziałek rozdział!
Edit2; Rozdział 004 pod nominacjami! :)



Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną pracę. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, co daje możliwość rozpowszechniania ich. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która nas nominuje, a potem to my nominujemy 11 osób (informujemy oczywiście o tym) oraz zadajemy 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który nas nominował!

Nominowała mnie Dominguezowa z bloga Violettowe Pisanie za co dziękuję.

1. Twoje prawdziwe imię?
Moniia 
2. Jaki film zapadł Ci w pamięć?
Miasto 44/ Kamienie na szaniec
3. Dlaczego pisanie, a nie coś innego?
Od czwartej klasy czytałam różne blogi, np. o One Direction, a poźniej ,,Violetta'', bądź tematyka, która mnie interesowała. Szukałam ogrom czasu bloga o Fedeletcie (Federico & Violetta), ale żadnego znaleźć nie mogłam i tak mnie natchnęło; ,,Kurcze, nie jestem jedyna, która ich kocha. Spróbuję, nic nie stracę!'' - była to pierwsza, a zarazem najlepsza decyzja jako podjęłam ja - stawiłam się sama sobie i brnęłam w to dalej. Nie żałuję.
4. Jak wyobrażasz siebie bez pisania?
Często zdarza się tzw. blokada - czuję się wtedy okropnie, że choć próbuję to nie mogę nic z siebie wykrzesać, więc moja odpowiedź brzmi: Stanowczo nie. :)
5. W jakich fandomach jesteś?
Troszku tego jest, ale najważniejsze to; Directioners (One Direction), Zquad (ZAYN), Vilovers, Sauliners [(Nanniators) (Saul Nanni)], Calderic (Eleanor Calder), Jcat (Union J) ♥
6. Ulubiona pora roku?
Wiosna
7. Od kiedy interesujesz się pisaniem?
Od szóstej klasy podstawówki ;p
8. Czy mogłabyś opisać siebie jednym słowem?
Nie-do-mózgie xD
9. Ulubiona książka?
Myślę, że ,,Kamienie na szaniec'' albo ,,Szatan z siódmej klasy''
10. Gdybyś miała spędzić cały dzień z wybraną osobą, kto to będzie?
Ciężko by było wybrać - Saul Nanni, Diego Dominguez, Jorge Blanco, Ruggero Pasquarelli, Kamil Szeptycki, Zayn Malik, Louis Tomlinson, Marc Bartra.. ale na chwilę obecną to Saul Nanni ;D
11. Czy masz przezwisko/ ksywkę?
Yep :)


Pytania ode mnie:
1. Jak najczęściej się do Ciebie zwracają?
2. Ulubiony artysta (aktor, piosenkarz, sportowiec, etc.)?
3. Ulubiona piosenka?
4. Pierwszy blog - opowiedz o nim.
5. Zainteresowania?
6. Plany na przyszłość?
7. Znienawidzona osoba? (Daria, wiesz, że Cię kocham - nie zabijaj! ♥)
8. Najbardziej dziecinna rzecz zrobiona przez Ciebie?
9. Ulubionee... coś tam? xD 
10. Czy chciałabyś mieć tatuaż? (Jeżeli tak to co by to było.)
11. Cześć ;D


Blogi, które nominuję (wybaczcie, ale jedenastu nie wykrzesam)
Autor; Dars Lovki
Autor; Karisia V-lover
Autor; Myszka
Edit; Więcej blogów niestety nie czytam.

piątek, 1 kwietnia 2016

004

Zapraszam do dodawania się do obserwatorów, by nie przegapić żadnego posta. ;D


Trzy dni - tyle minęło odkąd po raz ostatni widziałem Emme. Pewnie przez cały ten czas włóczyła się ze swoim nowym chłopakiem, tym samym zapominając o swoich przyjaciołach. Miło. Dziś na nowo muszę wstać do szkoły. Wiedząc co mnie czeka, nie mam nawet ochoty ruszać się z łóżka, ale nie mogę zawieść trenera. Dał mi szansę, która może mi pomóc w późniejszym spełnianiu marzeń. Wiążę przyszłość z piłką nożną i nie chcę z tego rezygnować. Tym bardziej nie pozwolę, by Tom oraz Emma niszczyli to na co pracuję od lat.
-Możesz  się w końcu skupić! - słyszę dezaprobatę w glosie Alex'a, ale chwile mi zajmuję nim orientuję się, że mówi do mnie. Nawet własny przyjaciel ma mnie już dość.
-Wybacz, ale cały czas..
-Myślisz o Emmie, tak wiem.
-Zapomnij. O czym mówiłeś?
-Chciałem byś mi pomógł w zorganizowaniu pół rocznicy dla Nicole.
-Pół rocznica? -pytam zdziwiony. Pierwszy raz o czymś takim słyszę. No tak, może to dlatego, że nigdy nie bawiłem się w relacje ,,chłopak - dziewczyna''. Zawsze to były jednorazowe spotkania, a kiedy miałem okazję to zmienić, to.. zresztą - to nie jest już istotne. 
-Jesteśmy z Nicole już pół roku i chcę coś dla niej zrobić. Chcę, żeby była po prostu szczęśliwa. To co, pomożesz?
-No jasne, że Ci pomogę. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. A teraz wybacz, idę dalej spać. -mówię, po czym okrywam się kołdrą po czubek głowy. Nie na długo jest mi dane odpoczywać, bo już po chwili Leoni zrywa ze mnie okrycie.
-Chyba Ci odbiło, jak myślisz, że pozwolę Ci odpuścić trening.
-Alex.
-Christian.
-Zgadza się, to właśnie moje imię. 


***

Po cholernie długim kazaniu mojego współlokatora postanowiłem ruszyć się do szkoły. Z wielką niechęcią, no ale jednak. Oby tylko ten dzień szybko minął. Niech się zdarzy cud w postaci zrezygnowania Ferrari z drużyny. Czy proszę o tak wiele? Nie.
Na moje nieszczęście zauważam Emme oraz Nicole trzymające się za ręce. Fajnie, znów.. Wróć! Czy one trzymają się .. co? Moje mina musi być na serio dziwna, skoro mój kuzyn oraz Alex zaczynają się ze mnie nabijać.
-Alex, nie mówiłeś, że Twoja dziewczyna zmienia orientacje.
-O czym ty pie.. Łoł, tego się nie spodziewałem.
Po niedługiej chwili stoją już obok nas. Staram się patrzeć wszędzie byle by tylko nie na blondynkę, ale jest to boleśnie trudne. Czemu jej nowy styl jest taki, taki.. interesujący.
-Nicole, czy chcesz mi może coś powiedzieć? - pyta Alex ze śmiertelnie poważną miną, choć wiem, że tak naprawdę ma ochotę powiedzieć coś głupiego.
-Wybacz Alex, ale kocham Emme. Mam nadzieję, że zrozumiesz oraz zaakceptujesz mój wybór.
Widzę, że brunet chce coś powiedzieć, ale uprzedzam go. Też mogę sobie pożartować, w końcu w kraju panuje wolność słowa.
-Twój nowy chłopak wie? - pytam na tyle uprzejmie, że aż mnie mdli.
-Masz z tym jakiś problem?
-Skądże. Pytam tylko z czystej sympatii. - wymuszam najbardziej sztuczny uśmiech jaki tylko świat widział. -Nie powinnaś już biec do Tom'a?
Odchodzi od nas. Czuję jak ściska mi serce, ale muszę robić wszystko by zniechęcić ja do siebie. Może wtedy się odkocham.. Może. Ale czy w ogóle tego chcę? Powinienem.
-Jesteś zadowolony!? - wybuch Nicole słyszy chyba połowa, o ile nie wszyscy zgromadzeni na dziedzińcu. Idzie w ślady Ferrari i biegnie za nią.


-Tym razem na serio przegiąłeś. - nawet ty Alex? -Nicole, poczekaj!
-Jeżeli ty tez masz zamiar prawić mi morały, to sobie daruj i biegnij za nimi. 
-Kochasz ją prawda?
-Stąpasz po kruchym lodzie, Sam.
-Jeśli naprawdę ją kochasz, za żadną cenę nie spuszczaj z niej wzroku. Nieważne, co zobaczysz, nieważne czego się o niej dowiesz, nie odwracaj się od niej. Kiedy raz zdecydujesz się kogoś kochać, to Twój obowiązek.


***

Emma's Pov

Coraz częściej myślę o zrezygnowaniu z drużyny. Wszystko, by tylko ograniczyć kontakt z Christian'em. Oddalamy się od siebie, każdy to widzi. Jeszcze kilka dni temu wspólnie się śmialiśmy, ale potem.. Zupełnie jak w bajce; wszystko jest świetnie, główni bohaterzy się do siebie zbliżają, i nagle wielkie bum! Cały czar pryska. Chyba do końca pozostanę samotną księżniczką w wysokiej wieży.
-Ciekawe czy Christian ma dziewczynę..
-Przecież to proste, że to ja nią będę. - jedna przez drugą się kłócą. Serio, czy nawet dziewczyny z drużyny muszą się za nim uganiać..?
-Christian nie bawi się w związki. - mówię wychodząc z szatni. Ostatnie co słyszę to fuknięcia i obraźliwe westchnięcia. Czy powinnam się tym przejmować? Nie. Przecież i tak dzisiejszy trening jest tym ostatnim.


***

Christian's Pov

Zaraz padnę i nie wstanę. No okej, są początkujące, dopiero zaczynają grać, ale jakieś podstawy znać powinny!
Moje zdenerwowanie sięga szczytu, kiedy zauważam Tom'a obok Emmy. Spokojnie, Christian - wdech i wydech, wdech [...] To są po prostu jakieś kpiny! To żart, prawda? Gdzieś są tu jakieś ukryte kamery?! Gdybym tylko potrafił, to ciskał bym piorunami naokoło. Chociaż w tej sytuacji wystarczyłoby mi zabijanie wzrokiem.


-Powinnaś ćwiczyć. Czas na rozmowy będziesz miała po treningu. - rzucam oschle w stronę blondynki. Z ignorancją wymija mnie i wraca do ćwiczeń.
-Możesz odczepić się od mojej dziewczyny?!
-Możesz stąd iść?
-Powtórzę ostatni raz; odczep się od mojej dziewczyny. -mówi z naciskiem na ostatnie słowa.
-Jesteś śmieszny.
-Co powiedziałeś?
-Nawet jej nie znasz.
-Wiem, o niej więcej niż ty.
-No proszę, zaskocz mnie.
-Zapytaj może własnego braciszka, czy kojarzy Emme Cox, a nie - czekaj. Teraz nazywa się Emma Ferrari. 
-Co ty znów pieprzysz!?  Czego chcesz od mojego brata?!
-Nie mówił Ci, że ją zna? Czyli pewnie też nie wspomniał Ci o tym, że była jego dziewczyną do towarzystwa.
-Zamknij się. - mówię wściekle, podchodząc bliżej niego.
-Czternastoletnia osóbka, która bawiła się z osiemnastolatkiem. Jak myślisz, zaliczył ją?
Rzucam się na niego z pięściami. Czuję jak kieruje mną diabelska furia. Nie potrafię zapanować nad ciosami, które zadaję. Nie daję mu nawet możliwości na obronę, nie wspominając już o kontrataku. Przewracam go na murawę, gdzie ma całkowicie zmniejszone szanse na obronę. Nie mija nawet minuta, kiedy wokół zbiera się tłum licealistów, którzy są nawet na tyle chamscy, by nagrywać to całe zajście - zresztą, nawet lepiej. Będę miał co oglądać, kiedy mój humor będzie totalnie zmiażdżony.
Czuję jak zostaję odciągany od Tom'a. Nie daję za wygraną i szarpie się, przypadkowo uderzając Alex'a. Dzięki temu mój umysł doznaje otrzeźwienia.
-Mogą mnie zawiesić, nawet wyrzucić, ale nigdy nie waż się tego powtarzać. -spluwam na leżącego i odchodzę w stronę szatni. W połowie drogi czuję szarpnięcie za ramię. Obracam się z zacięta miną w kierunku Sam'a. Nie mogę nic wyczytać z jego miny. Zupełny głaz. Odwracam się i ponownie podążam do mojego celu, gdzie docieram po minimalnej chwili. W zaskakującym tempie przebieram się w swoje ubrania, nie zwracając uwagi na mojego kuzyna. Nie potrafię racjonalnie myśleć. Gniew, nienawiść, chęć mordu - tylko to odczuwam w obecnej sekundzie.